Miała 74 lata, wiele planów i wciąż aktywnie uczestniczyła w życiu artystycznym. Jej śmierć była szokiem nie tylko dla środowiska artystycznego, ale także dla przyjaciół i współpracowników. W mediach społecznościowych głos zabrała Krystyna Demska-Olbrychska, żona Daniela Olbrychskiego, dzieląc się osobistym i głęboko poruszającym wspomnieniem.
W przejmującym wpisie opublikowanym 16 kwietnia Krystyna Demska-Olbrychska nie mówiła o „wielkiej aktorce”, lecz o „Jaćce” – bliskiej przyjaciółce, osobie ciepłej, punktualnej, przynoszącej drobne upominki i niezwykle skromnej. W jej słowach nie ma patosu, lecz ogromna serdeczność i prawda o człowieku. Jadwiga Jankowska-Cieślak przez ostatnie tygodnie często bywała w ich domu – wspólnie z Danielem Olbrychskim przygotowywała się do spektaklu Przebłyski.
„Przez wiele tygodni o 11.00 dzwoniła do furtki. Bardzo punktualnie. Daniel trochę się lubił nabijać z tej jej punktualności; ‘mogę sobie według Ciebie regulować zegarek’ – mówił. ‘Reguluj sobie’ – odpowiadała.”
Ten portret codziennej obecności, humoru i delikatności kontrastuje z końcowymi słowami aktorki, które – jak pisze Demska-Olbrychska – zawierały już świadomość nadchodzącego końca. „Trzeba będzie zrobić dublurę, nie dam rady na razie zagrać.”
Spektakl Przebłyski, z którym Jankowska-Cieślak odnosiła wielki sukces, miał wrócić na scenę po świętach. Wszystkie bilety zostały wyprzedane, a znajomi prosili o dodatkowe miejsca. W tym czasie aktorka wyjechała do Paryża z Krzysztofem Warlikowskim. Po powrocie zadzwoniła – miała iść do szpitala. Najpierw pojawiła się nadzieja – chorobę zdiagnozowano, plan leczenia był jasny. Ale potem było już tylko coraz trudniej.
„Wymienialiśmy się informacjami coraz bardziej przygnębiającymi, ale jeszcze z nadzieją. Wierzyliśmy w cud. W końcu po coś są cuda. To przecież Jaćka.”
Cudu nie było.
„Zgasł jej blask. Została nasza rozpacz” – pisze Krystyna Demska-Olbrychska, zamykając swój poruszający wpis. Choć świat stracił aktorkę wybitną, ci, którzy ją znali, opłakują przede wszystkim człowieka – skromną, wrażliwą kobietę, która marzyła o „własnym kącie”, intymnym miejscu, gdzie mogłaby być sama ze sobą, z dala od codziennego zgiełku.
Jadwiga Jankowska-Cieślak pozostanie w pamięci jako artystka o wyjątkowej sile wyrazu i jako „Jaćka” – serdeczna, obecna, prawdziwa. Pozostaje niedokończony spektakl, pusty dom i słowa, które już nie wybrzmią ze sceny, ale wciąż brzmią w sercach tych, którzy ją znali.
To też może cię zainteresować: Colin Farrell podjął decyzję w sprawie przyszłości syna. Chodzi o zapewnienie mu specjalistycznej opieki
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Przepowiednia sprzed dekad znów budzi niepokój. Czy rok 2025 spełni czarny scenariusz