Miałam 21 lat, gdy za niego wyszłam. W długiej, koronkowej sukni i z nadzieją w oczach. On był moim pierwszym i jedynym. Razem budowaliśmy dom, wychowywaliśmy dzieci, przeżyliśmy wzloty i upadki. Było różnie — jak w każdym małżeństwie. Ale nigdy, przenigdy, nie przyszło mi do głowy, że kiedyś usłyszę właśnie to.

To była zwykła środa. Ugotowałam jego ulubioną zupę. Zjadł ją w milczeniu, jak zwykle. Potem spojrzał na mnie, ale ten wzrok był obcy. Zimny. I wtedy powiedział:

– Już cię nie kocham. Odchodzę.

Myślałam, że to jakiś ponury żart. Roześmiałam się nerwowo. Ale on nie żartował. Wstał od stołu, wziął przygotowaną walizkę i wyszedł. Bez krzyku. Bez pożegnania. Po prostu… zniknął.

Dzieci były w szoku. Znajomi pytali, co się stało. A ja? Ja nie potrafiłam odpowiedzieć. Bo co można powiedzieć, gdy po 40 latach ktoś przestaje cię kochać, jakbyś była zużytą książką na półce?

Z czasem dowiedziałam się, że odszedł do innej. Młodszej. Wesołej. Podobno „odmieniła jego życie”. Zaczęli jeździć na wycieczki, publikować wspólne zdjęcia w internecie, chodzić za rękę po parku, gdzie jeszcze niedawno spacerowaliśmy razem.

A ja?

Zostałam z pamiątkami. Z jego kubkiem w szafce. Z koszulą, której nie miałam siły wyrzucić. Z ciszą w łóżku, gdzie zawsze spał po lewej stronie. Z uczuciem, że całe moje życie było tylko tłem dla jego decyzji.

Codziennie patrzę w lustro i widzę kobietę, która już nic nie musi, ale wciąż wszystko czuje. Czasem łapię się na tym, że czekam na dźwięk klucza w drzwiach. Że wierzę, iż wróci i powie, że to był tylko zły sen.

Ale nie wraca.

Bo po 40 latach można przestać kochać. I zostawić kogoś z całym ciężarem wspomnień.

To też może cię zainteresować: Te fryzury postarzają nawet o dekadę. Oto czego powinny unikać kobiety po 50.

Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Te znaki zodiaku trudno przewidzieć. Zaskakują na każdym kroku