Myliłam się.

Największa zdrada przyszła od osoby, która powinna być dla mnie oparciem.

Od mojej matki.

Zaczęło się niewinnie.

— Kochanie, może dzieci spędzą u mnie weekend? — zapytała pewnego dnia.

Byłam zmęczona, zabiegana, więc się zgodziłam. Co złego może się stać? To ich babcia.

Nie wiedziałam jeszcze, że każda minuta spędzona w jej domu będzie przeciwko mnie.

— Mama zawsze krzyczy, babcia mówi, że nie powinna tak robić.

— Mama jest egoistką, babcia mówi, że nie dba o nas tak, jak powinna.

— Babcia mówi, że gdybyśmy mogli, to byśmy z nią zamieszkali.

Serce ściskało mi się z bólu, kiedy słuchałam tych słów.

Zaczęłam zauważać, jak dzieci patrzą na mnie inaczej. Jak gasną w nich dawne iskry radości, kiedy wracały do domu.

Kiedyś biegły do mnie z otwartymi ramionami.

Teraz patrzyły na mnie podejrzliwie.

— Mamo, co ty im mówisz? — zapytałam ją pewnego dnia, kiedy przyjechałam po dzieci.

Uśmiechnęła się lekko, jakby nie rozumiała, o co mi chodzi.

— Prawdę, kochanie. Tylko prawdę.

— Jaką prawdę?!

Westchnęła teatralnie.

— Że jesteś zapracowana, że zawsze masz ważniejsze sprawy niż oni. Że kiedyś byłaś inna…

Zacisnęłam pięści.

— To moje dzieci.

— A ja jestem ich babcią. I przynajmniej ja daję im ciepło.

Tego wieczoru moje dzieci nie chciały przytulić się na dobranoc.

Po raz pierwszy w życiu czułam, że nie jestem już dla nich najważniejsza.

Że ktoś powoli odbiera mi ich miłość.

Ktoś, komu ufałam najbardziej.

Moja własna matka.

To też może cię zainteresować: Strzały w pobliżu Białego Domu. Niepokojący incydent pod siedzibą prezydenta USA

Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Fani zaniepokojeni wpisem Sylwii Peretti."W jednej chwili mój świat runął, a ci, którzy mieli być obok, zniknęli"