W nocy z 8 na 9 marca czasu lokalnego w pobliżu Białego Domu padły strzały, gdy funkcjonariusze Secret Service otworzyli ogień do mężczyzny wymachującego bronią. Jak podają amerykańskie media, uzbrojony osobnik został przetransportowany do szpitala, a jego stan pozostaje nieznany.

Według relacji Sky News i innych amerykańskich mediów, mężczyzna, który wzbudził alarm, prawdopodobnie przyjechał do Waszyngtonu z Indiany. Lokalne służby już wcześniej otrzymały informację o osobie wykazującej skłonności samobójcze, która mogła kierować się do stolicy USA. Około północy agenci Secret Service zlokalizowali jego pojazd w pobliżu 17th i F Streets, NW, informuje Super Express.

Gdy funkcjonariusze zbliżyli się do mężczyzny, ten nagle zaczął wymachiwać bronią, co doprowadziło do „zbrojnej konfrontacji”. Agenci otworzyli ogień, raniąc podejrzanego, który natychmiast został przewieziony do szpitala. Żaden z funkcjonariuszy nie odniósł obrażeń.

– Podejrzany został przetransportowany do szpitala, a jego stan jest nieznany. Nie zgłoszono żadnych obrażeń u funkcjonariuszy Secret Service – poinformował rzecznik służb.

Na ten moment nie ma dowodów na to, że postrzelony mężczyzna miał zamiar zaatakować prezydenta USA. Donald Trump w momencie zdarzenia przebywał w swojej rezydencji w Mar-a-Lago na Florydzie.

Strzelanina w pobliżu Białego Domu to kolejny w ostatnich miesiącach incydent budzący niepokój wokół bezpieczeństwa Donalda Trumpa. Od czasu objęcia przez niego urzędu w styczniu 2025 roku, Secret Service nieustannie stoi w obliczu poważnych zagrożeń.

Najbardziej dramatyczne wydarzenie miało miejsce 13 lipca 2024 roku w Butler w Pensylwanii, gdzie podczas wiecu wyborczego Donald Trump padł ofiarą zamachu. Strzelec, 20-letni Thomas Matthew Crooks, zdołał dostać się na dach pobliskiego budynku i oddać strzał w kierunku Trumpa. Kula musnęła jego ucho, pozostawiając charakterystyczny ślad, ale nie doprowadziła do poważnych obrażeń. Napastnik został natychmiast zastrzelony przez Secret Service, jednak służby do dziś mierzą się z zarzutami o poważne zaniedbania.

Zaledwie kilka miesięcy później, we wrześniu 2024 roku, agenci Secret Service otworzyli ogień do mężczyzny uzbrojonego w karabin AK-47, który znajdował się w pobliżu klubu golfowego Trumpa w Palm Beach na Florydzie. Mężczyzna, 58-letni Ryan Wesley Routh, ukrywał się w krzakach i obserwował teren, zanim został zneutralizowany przez agentów.

Z kolei na początku stycznia 2025 roku Tesla Cybertruck eksplodowała tuż przed hotelem Trump International w Las Vegas. W wyniku wybuchu zginął kierowca wynajętego pojazdu, a siedem innych osób odniosło niegroźne obrażenia. Służby uznały zdarzenie za prawdopodobny atak terrorystyczny, ponieważ w samochodzie znajdowały się duże ilości materiałów pirotechnicznych oraz paliwo.

Seria incydentów, które miały miejsce w ciągu ostatnich miesięcy, podnosi pytania o skuteczność ochrony Donalda Trumpa. Po zamachu w Butler oraz niedoszłym ataku w Palm Beach, Secret Service wdrożyło dodatkowe środki ostrożności, jednak kolejne zagrożenia zdają się potwierdzać, że bezpieczeństwo prezydenta USA wciąż jest wystawione na próbę.

Ostatni incydent w Waszyngtonie może nie mieć bezpośredniego związku z Trumpem, ale pokazuje, jak łatwo może dojść do niebezpiecznej sytuacji w pobliżu Białego Domu. Secret Service prowadzi intensywne dochodzenie, aby ustalić motywy działania postrzelonego mężczyzny i upewnić się, że nie stanowił on większego zagrożenia dla prezydenta Stanów Zjednoczonych.

Czy obecna ochrona Trumpa jest wystarczająca? Czy kolejne incydenty doprowadzą do jeszcze większego zaostrzenia środków bezpieczeństwa? To pytania, które z pewnością będą teraz szeroko dyskutowane w mediach i na najwyższych szczeblach władzy w USA.

To też może cię zainteresować: Fani zaniepokojeni wpisem Sylwii Peretti."W jednej chwili mój świat runął, a ci, którzy mieli być obok, zniknęli"

Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Agnieszka Mentzen jest żoną Sławomira Mentzena. Oto wszystko, co o niej wiadomo