Dwa uśmiechnięte aniołki. Ich małe rączki obejmowały mnie na fotografii, jakby nigdy nie chciały mnie puścić.
Ale to było kiedyś.
Teraz nawet nie wiem, jak bardzo urosły.
Bo ich matka postanowiła, że nie mam prawa ich widywać.
Kiedy Filip ożenił się z Karoliną, byłam szczęśliwa.
— Będziesz cudowną babcią — mówił mi, kiedy dowiedziałam się, że zostanę babcią po raz pierwszy.
Nie mogłam doczekać się tej roli.
Chciałam pomagać, gotować obiadki, czytać bajki na dobranoc, piec pierniczki na święta.
Ale Karolina miała inny plan.
Najpierw było subtelnie.
— Mamo, nie musisz codziennie przyjeżdżać, my sobie poradzimy.
— Mamo, może nie kupuj tyle prezentów, nie chcemy ich rozpieszczać.
— Mamo, dzieci mają swój rytm, nie możemy dostosowywać się do twojego.
Potem przyszły wymówki.
— Mamo, Adaś jest przeziębiony, może innym razem.
— Mamo, nie damy rady się dzisiaj spotkać, mamy plany.
— Mamo, dzieci są zmęczone, lepiej nie przychodź.
Aż w końcu przyszła zimna ściana.
— Myślę, że lepiej, jeśli ograniczymy kontakty.
Nie rozumiałam, co zrobiłam źle.
— Filip, porozmawiaj z nią, przecież to moje wnuki — powiedziałam do syna, próbując powstrzymać łzy.
Patrzył na mnie z zakłopotaniem, ale nie powiedział nic.
Nie stanął w mojej obronie.
Nie powiedział, że to niesprawiedliwe.
Nie chciał się kłócić z żoną.
A ja zostałam wycięta z ich życia.
Teraz mogę tylko patrzeć na zdjęcia i zastanawiać się, czy wnuki jeszcze o mnie pamiętają.
Czy pytają o babcię.
Czy jeszcze mnie kochają.
Bo ja kocham ich ponad wszystko.
Ale ich matka postanowiła, że moja miłość im nie jest potrzebna.
To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. "Byłam pewna, że jestem jedyną kobietą w jego życiu": Okazało się, że od lat ma drugą rodzinę
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Z życia wzięte. "Gdy mąż odszedł, jego rodzina wyrzuciła mnie z naszego domu"