Ola miała wtedy zaledwie 4 miesiące. Byłam przerażona, nie wiedziałam, jak sobie poradzę z dzieckiem w ramionach.

Odważyłam się go zapytać:

-A co z naszym dzieckiem? Jak ja sobie teraz z nią poradzę?

-Co to ma ze mną wspólnego? To nie jest moja córka, ty ją urodziłaś. Więc wychowuj ją, jak chcesz albo zadzwoń do swojego kochanka, może on pomoże.

Od tego czasu minęło jedenaście lat. Moja Ola urosła. Nieprzespane noce i łzy w poduszce z powodu braku pieniędzy mam już za sobą. Stanęłam na nogi i znalazłam przyzwoitą pracę. Znalazłam nawet męża i dobrego ojca dla mojej córki.

Dobrobyt i szczęście zagościły w moim domu, ale życie nie jest pozbawione problemów. Nagle na horyzoncie pojawił się mój były. Po prostu zadzwonił i powiedział: "Chcę zobaczyć moją córkę, kropka".

Mój mąż i ja skonsultowaliśmy się i zdecydowaliśmy, że ma do tego prawo. Tak też się stało. Pierwsze spotkania odbyły się pod moim nadzorem. I to właśnie oznacza zew krwi, od razu ją do niego ciągnęło. A kiedy chciał zabrać ją do siebie na jeden dzień, nie sprzeciwiałam się. Kiedy Ola wróciła do domu, nie poznałam jej.

Dobrze wychowana, miła dziewczyna zaczęła być dla mnie niegrzeczna. Ona i mój mąż byli kiedyś przyjaciółmi, ale teraz na każde jego słowo odpowiadała "Nie jesteś moim ojcem". Mówiąc wprost, czułam się okropnie z powodu tego zachowania.

Kilka dni później, gdy Ola nieco się uspokoiła, mogłam dowiedzieć się od niej, co się stało. Moja córka powiedziała mi, co się stało. Przez długi czas byłam w szoku po tym, co usłyszałam.

Okazało się, że mój były i jego obecna żona nie mają dzieci. Nie zawahali się nawet powiedzieć Oli, że zabierają ją do siebie. Mówili jej paskudne rzeczy o mnie i o moim mężu, powiedzieli, że kiedy urodzę nowe dziecko, mój ojczym odda ją do sierocińca. Byłam po prostu wściekła i natychmiast zadzwoniłam do mojego byłego i powiedziałam mu wprost, że więcej nie zobaczy mojej córki.

Nie było go w naszym życiu przez wiele lat i teraz nie musi być. Nie pozwolę mu na traumatyzowanie psychiki dziecka. A jeśli on i jego żona potrzebują córki, niech idą do sierocińca. Nie słuchałam jego płomiennych przemówień, ale natychmiast odłożyłam słuchawkę.

Teraz w naszej rodzinie panuje całkowity spokój. Postanowiłam, że dopóki Ola nie dorośnie, nie będziemy komunikować się z jej ojcem. Kiedy stanie się dorosła, będzie mogła sama zdecydować, czy chce się z nim komunikować, czy nie.

Nie przegap: Emerytura Andrzeja Dudy elementem dyskusji. Co czeka prezydenta po zakończeniu kadencji

Zerknij: Wyższe świadczenie nawet o 1050 złotych. Ci seniorzy otrzymają w marcu więcej pieniędzy