No i jeszcze ten szalony majster, któremu zawsze coś nie pasuje. Żona wciela się w jego rolę dość solidnie, widać jej oczy szybko się męczą starym wystrojem, ciągle coś trzeba zmieniać w mieszkaniu, ale ja już tak dłużej nie mogę żyć.
Te remonty wymagają nie tylko czasu i wysiłku, ale także pieniędzy. Moja żona potrzebuje napraw co roku. W ciągu tego roku, maksymalnie dwóch, zmęczyła się tapetami, kafelkami, zasłonami i wszystkim innym.
Zaproponowałem, że zrobię trochę - zmienię zasłony i przestawię je, ale to nie wystarczyło. "Nie mogę mieszkać w tych samych ścianach przez sto lat, potrzebuję urozmaicenia" - oburzała się moja żona. Wracasz do domu, a ona już zdarła tapetę w kawałkach w całym mieszkaniu. Więc nie miałem innego wyjścia, jak tylko wyjść, nie możesz mieszkać w zaśmieconym mieszkaniu. I zaczyna się saga: muszę ponownie przykleić tapetę, a żeby to zrobić, muszę usunąć wszystko ze ścian, w tym klimatyzatory, zasłony i półki, usunąć płytki w łazience, ponieważ moja żona już użyła młotka, wyrzucić wszystkie te śmieci, kupić materiały budowlane, a następnie przeprowadzić faktyczną naprawę.
Za pierwszym razem zrobiłem wszystko w dobrej wierze. Moja żona i ja dopiero co wprowadziliśmy się razem, a mieszkanie wymagało remontu, więc nie miałem nic przeciwko. Przeniosłem gniazdka i zmieniłem wyloty rur, aby przearanżować kuchnię i łazienkę. Wyrównałem wszystkie ściany i zrobiłem podwieszany sufit. Byłem tak zmęczony tym remontem, że ręce mi się trzęsły. A potem zacząłem ustawiać meble, co też zajęło dwa tygodnie, bo żonie zawsze coś się nie podobało.
Byłem zmęczony przesuwaniem tych szafek, sof i wszystkiego innego. Ale efekt był tego wart, mieszkanie zmieniło się nie do poznania. Remont został wykonany perfekcyjnie, więc myślałem, że przez najbliższe dziesięć lat nie będę musiał się tak bawić, chyba że nastąpi jakaś siła wyższa. Ale minęły dwa lata i moja żona zaczęła narzekać, że jest zmęczona wyglądem mieszkania. W tamtym czasie nie rozumiałem, co to dla mnie oznacza, więc się nie oburzałem. A potem wróciłem do domu i zobaczyłem dewastację. To był czysty szok. Moja żona nie widziała nic złego. Powiedziała, że naprawy będą łatwe, kosmetyczne, nikt nie będzie dotykał gniazdek i rur. To oczywiście było uspokajające, ale miałem nie mniej pytań.
Moja żona zaczęła swoją własną tyradę o tym, jak bardzo jest zmęczona patrzeniem na nudne wnętrza. "Czuję się, jakby życie zamarło, nic się nie zmienia. To mnie przygnębia", powiedziała mi żona. W ciągu sześciu lat przeszedłem już cztery remonty. Teraz moja żona znowu zaczęła się dąsać, mówiąc, jak bardzo jest zmęczona monotonnym otoczeniem. Już dostaję zgagi od tego zdania, pominę część o męczeniu się jak pies w pracy.
Po ciężkim dniu pracy nie chcę wracać do domu z bałaganem i zaczynać wieszać tapetę lub kłaść płytki. A wszystkie te naprawy uszczuplają rodzinny budżet. Nie chcę nawet liczyć, ile pieniędzy wydaliśmy na wszystkie naprawy, nie chcę nawet wyobrażać sobie, ile przydatnych rzeczy mogliśmy kupić za te pieniądze. Powiedziałem mojej żonie, że jeśli teraz zacznie nowy remont, nie będę w nim uczestniczył. Nie będę nawet ciął tapety na paski, po prostu odmówię udziału. I przy okazji, nie dam też żadnych pieniędzy na naprawę.
Natychmiast ostrzegłem ją, że jeśli zamierza uciec się do swojej ulubionej taktyki stawiania mnie przed faktem dokonanym, zrywając starą tapetę, nie ujdzie jej to na sucho. Nic mnie nie kosztuje życie w odrapanym mieszkaniu, nawet nie podrapię się po głowie. Ale albo będzie musiała dokonać napraw za własne pieniądze i na własną rękę, albo mieszkać w podartych ścianach, dopóki nie zdecyduję, że naprawy są potrzebne. Moja żona dąsa się i jest oburzona, ale ja stoję na swoim miejscu. Mam już dość napraw, nie chcę więcej.
Nie przegap: Projektant ocenił styl Melanii Trump. Nie miał najmniejszych wątpliwości
Zerknij: "Przed ołtarzem powiedziałam: nie": Nie mogłam dłużej kłamać