Nie kłócimy się, snujemy plany na przyszłość, podróżujemy. Nie mamy też problemów finansowych: oboje pracujemy i mieszkamy w mieszkaniu, które mój mąż odziedziczył po swojej babci.
Trzy miesiące temu dowiedzieliśmy się, że spodziewam się dziecka. Od dawna planowaliśmy dziecko, więc bardzo ucieszyliśmy się z tej wiadomości. Od razu zaczęliśmy myśleć o remoncie pokoju dziecięcego, szukaniu drobiazgów, wybieraniu imion... Ale, jak to mówią, życie uwielbia sprawiać niespodzianki. Przede mną Adam miał już raz żonę. Z pierwszego małżeństwa ma syna Daniela. Chłopiec ma teraz siedem lat i mieszka z matką w innym mieście.
Wiedziałam o tym od samego początku i nie przejmowałam się tym. Cóż, ma dziecko i to jest w porządku. Nie mieszka ze mną, więc nie angażuję się w jego życie. Wiem, że Adam płaci alimenty i odwiedza syna, kiedy tylko to możliwe, ale ostatnio stał się ponury i rozdrażniony, a potem powiedział, że musimy poważnie porozmawiać.
Jego była przestała sobie radzić z synem, gdy zaczęła układać sobie życie z nowym narzeczonym. Zasugerowała, że Daniel powinien zamieszkać z nami. To było tak, jakby coś kliknęło w mojej głowie. Spojrzałam na męża i nie mogłam uwierzyć własnym uszom. Tłumaczyłam, że nie jestem gotowa, że sama będę miała niedługo dziecko, ale mąż się uparł. Stwierdził, że to jego syn i nie zostawi go w takiej sytuacji. Ja jednak uważam, że dziecko powinno mieszkać z matką!
W pokoju zapadła ciężka cisza. Adam wstał i poszedł do sypialni, trzaskając drzwiami. Pozostałam przy stole, starając się nie płakać. Następnego dnia mój mąż nawet nie wspomniał o wczorajszej rozmowie. Ja również milczałam. Ale ten temat jest jak cierń. Niby milczysz, ale to wciąż boli. Kilka tygodni później mój mąż znów poruszył ten temat. - W przyszłym tygodniu jadę po Daniela.
-Adam, czy ty w ogóle słyszałeś, co mówiłam? - Nie mogłam tego znieść. - Nie jestem gotowa! Nie pytałeś mnie, tylko zdecydowałeś za nas oboje. Mieszka z matką, więc niech tam zostanie.
Adam spojrzał na mnie jak na obcą osobę. "Nie rozumiesz", powiedział cicho, "i nigdy nie zrozumiesz. W końcu to nie twoje mieszkanie i nie ty decydujesz, kto tu mieszka". Po tej rozmowie nasze kłótnie stały się codziennością. Łzy, wyzwiska. Z jednej strony rozumiem, że to jego dziecko i martwi się o nie. Ale z drugiej strony, co ze mną? Jestem jego żoną, będziemy mieli własne dziecko. Dlaczego moje uczucia nagle przestały być ważne?
Kilka dni później Adam pojechał po Daniela. Teraz nasza trójka mieszka razem. Dokładniej mówiąc, oni mieszkają, a ja po prostu egzystuję w tym mieszkaniu. Daniel jest dobrym i spokojnym chłopcem, ale nie mogę go zaakceptować. Patrzę na niego i wszystko w środku wywraca się do góry nogami. Czuję się okropnie, bo dziecko jest niewinne. Adam widzi, że jestem zdystansowana. Złości się, ale nic nie mówi.
Przestaliśmy rozmawiać. Żyję jak na autopilocie. Codziennie myślę, że może tak jest nawet lepiej: on z synem, ja z dzieckiem. Czasem łapię się na myśli, że nasze małżeństwo wisi na włosku. I jeśli nie znajdziemy wspólnego języka, te włosy prędzej czy później się zerwą.
Nie przegap: Kariera polityczna Mateusza Morawieckiego nabiera rozpędu. Chodzi o nową rolę na międzynarodowej scenie
Zerknij: Skandal między Dodą a Pachutą nabiera tempu. Jest treść pozwu