Moja matka jest już po sześćdziesiątce, ale wygląda na to, że zdecydowała, że moje wychowanie to długoterminowy projekt, z którego nigdy się nie wyplącze. Ale nie sądziłam, że to zajdzie tak daleko.

Wszystko zaczęło się, gdy nie zgodziłam się z mamą w kilku życiowych kwestiach. Wiesz, jak to jest: moja mama powiedziała, że źle przechowuję płatki śniadaniowe, albo że moje dzieci czytają złe książki i oglądają za dużo kreskówek, albo że źle gotuję kurczaka. Kłóciłam się, jak zwykle, i tłumaczyłam swoją wizję. Jesteśmy dorośli. Może to nie do końca w porządku z mojej strony, ale dlaczego mam cały czas milczeć? Mogę sama decydować o tym, jak chcę gotować i wychowywać swoje dzieci, ale moja matka zdaje się mnie nie słyszeć.

Według niej w ogóle nie wiem, jak radzić sobie w życiu, jestem zagubiona. I nic nie można ze mną zrobić. Jakieś dwa tygodnie temu zadzwoniła do mnie ciotka i powiedziała:

-Ola, czy ty kompletnie oszalałaś? Dlaczego grozisz swojej matce domem opieki?. Nie wstyd ci? - Zakrztusiłam się z zaskoczenia.

-O co tak krzyczysz? Kto ci naopowiadał tych bzdur?

-Twoja matka. Myślałaś, że będzie milczeć? - Nie słuchałam dalej — to było bezcelowe. Jeśli ciotka była w takim nastroju, to nic nie mogło jej powstrzymać. Odłożyłam słuchawkę i zaczęłam przetrawiać to, co usłyszałam. Oczywiście wiedziałam, że moja matka skarżyła się na mnie swoim przyjaciołom i krewnym, ale to było jawne oszczerstwo!

Następnego dnia poszłam odwiedzić moją matkę. Aby uniknąć skandalu, postanowiłam delikatnie zapytać ją, o co chodzi z tymi historiami. Siedziałyśmy w kuchni i pomiędzy rozmową o pogodzie i starych przepisach, mama nagle zaczęła mówić o swojej przyszłości. "Wiesz, Oleńka", zaczęła ze łzą w głosie, "coraz częściej myślę o tym, że na starość będę musiała się spakować i pójść do domu opieki".

Na początku byłam zdezorientowana jej tonem i tematem, ale potem zrozumiałam: stąd wzięły się te oszczerstwa. Coś sobie wymyśliła i pewnie celowo zaczęła biedować przed bliskimi, żeby zwrócić na siebie uwagę. Mimo szalejącej we mnie burzy emocji, starałam się zachować spokój i zapytałam obojętnie, dlaczego tak zdecydowała.

-Kto się mną zaopiekuje? Przynajmniej tam będę pod nadzorem — odparła mama z wyraźnym wyrzutem. Jakbym w ogóle o nią nie dbała! Co tydzień przynoszę jej zakupy, chodzę z nią na wizyty lekarskie, a nawet rozmawiam z nią przez telefon przez godzinę każdego dnia. Tym razem nie mogłam już dłużej tego znieść i spokojnie powiedziałam:

-Mamo, rób, co uważasz za stosowne. - Uniosła brew, po czym kilkakrotnie potrząsnęła głową i powiedziała z nieopisanym wyrazem twarzy, że właśnie tego się po mnie spodziewała. Uśmiechnęłam się do siebie, bo czułam, że w tym momencie obie zrozumiałyśmy, jak było naprawdę.

W każdym razie tego wieczoru moja matka zdenerwowała się na mnie i poszła do swojego pokoju. Nie zostałam do późna i poszłam do domu. Nie rozmawiałyśmy przez prawie tydzień, a potem mama zadzwoniła do mnie, jakby nic się nie stało. I zachowywała się zupełnie inaczej, byłam po prostu zaskoczona!

Mama zaczęła mówić spokojniej, nawet jakoś ciepło. Nie czepiała się mnie już tak bardzo. Chyba zdała sobie sprawę, że nie dam się nabrać na jej podpowiedzi. Nigdy więcej nie wspomniała o tamtej rozmowie, ale wkrótce zaczęła opowiadać krewnym, że w końcu dorosłam i stałam się niezależna. Przestała nawet narzekać na mnie sąsiadom, co było rewolucją.

O dziwo, od tamtej pory zaczęła mnie więcej słuchać. Nie osądza mnie już, ale doradza mi jak przyjaciółka. Nie wiem, jak długo to potrwa, ale na razie cieszę się naszym rozejmem i spokojem.

Zerknij: Z życia wzięte. "Starsza pani została przeniesiona przez swoje dzieci do innego mieszkania": Potrzebowali większego metrażu

Nie przegap: Nie żyje Mariusz Trynkiewicz. Polacy go znali jako "Szatana z Piotrkowa"