Jest wspaniałym partnerem, ale jego dorosłe dzieci wywołują u mnie ciągły niepokój. W międzyczasie moja córka obecnie 40-letnia przeprowadziła się z rodziną do Kanady pięć lat temu.
Z pierwszym mężem mieszkałam tylko kilka lat i wychowywałam Gosię głównie sama. Po tym, jak moja córka wyszła za mąż i wyprowadziła się, samotność zmusiła mnie do przyjęcia propozycji Igora, który od wielu lat jest wdowcem, ma dwie córki i syna, wszyscy mają własne rodziny. Mieszkamy w wiejskim domu męża, zajmujemy się ogrodem i gospodarstwem.
Życie było spokojne, dopóki jego dzieci nie zaczęły nas często odwiedzać. Przychodzą, oczekując wykwintnych posiłków, a wychodzą z torbami pełnymi naszych produktów. Nawet podczas pracochłonnych okresów, takich jak zbiory, nigdy nie oferują pomocy. Zamiast tego przychodzą wieczorem, biorą swoją część bez kiwnięcia palcem i wychodzą zadowoleni. Staje się oczywiste, że mogą nie doceniać mojego wkładu w życie ich ojca.
Jeśli Igorowi coś się stanie, obawiam się, że nie wezmą pod uwagę wszystkiego, co zrobiłam i mogą eksmitować mnie z jego domu. Teraz Gosia namawia mnie na przyjazd do Kanady. Argumentuje, że podczas gdy ja opiekuję się cudzymi wnukami, ona wydaje mnóstwo pieniędzy na utrzymanie swoich dzieci w Kanadzie. Czy powinnam zostać, biorąc pod uwagę dekadę, którą spędziłam z Igorem, czy też powinnam nadać priorytet sobie i córce, przeprowadzając się do Kanady?