Mam na imię Zosia, a mój mąż jest głupszy, niż jego własne kapcie... W jednym z pozornie spokojnych wieczorów, gdy przygotowywałam naleśniki, do drzwi zapukał mój mąż. Z zaskoczeniem wyjrzałam z kuchni, trzymając w ręku rozgrzaną patelnię. W momencie, gdy otworzył drzwi, wypchnął przed siebie młodą, widocznie ciężarną kobietę, przedstawiając ją jako swoją dziewczynę. Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę.
Powitałam ich sarkastycznym tonem, informując, że naleśniki są gotowe. Kontynuowałam w gościnny sposób, by pokazać, jak bardzo jestem zdenerwowana tą sytuacją. Ukłoniłam się tak nisko, że naleśnik na patelni zsunął się niebezpiecznie blisko krawędzi i prawie spadł na podłogę. Wymachując rozgrzanym przedmiotem, zaprosiłam ich złowieszczo do stołu.
Błysk zachwytu w oczach Anki szybko zniknął, a oboje zaczęli obawiać się jedzenia, myśląc, że potrawy mogą być zatrute.
Rozmowa o naszej bezdzietności doprowadziła do niespodziewanego dla zdrajcy zwrotu akcji. Gdy Anka zaczęła argumentować swój związek z moim mężem tym, że przez osiem lat małżeństwa nie zaszłam w ciążę, a ona niemal natychmiast, postanowiłam wytoczyć najcięższe działa. Moja zemsta była przemyślana i nigdy nie przypuszczałam, że tak koncertowo zdołam ukarać tego potwora i jego głupią kochanicę.
Udowodniłam, że to nie on jest ojcem dziecka Anki, gdyż nasza bezpłodność dotknęła tylko jego, co miało swoje potwierdzenie w postaci wyników badań. Anka poczerwieniała i rozpłakała się siarczyście.
-Nie wiem, kto jest jego ojcem — wykrzyknęła, ponownie zakryła twarz dłońmi i rozpłakała się jeszcze mocniej.
Przez chwilę oboje z mężem patrzyliśmy na Ankę w milczeniu. Nie wiedzieliśmy, co jeszcze powiedzieć, więc czekaliśmy, aż się uspokoi. Nie uspokoiła się, więc kontynuowaliśmy.
-Słuchaj, chcę rozwiązać ten problem pokojowo.
-Chcesz rozwodu?
-Tak! Naprawdę chcę!
-To możliwe. Ale mam dwa warunki. Po pierwsze, Anka musi natychmiast stąd wyjść. A po drugie... Powiem "po drugie", kiedy jej już nie będzie.
-Anka, słyszałaś? - zapytał Leon. Z niedowierzaniem wstała od stołu i ponaglana przez Leona, wybiegła z mieszkania, trzaskając drzwiami.
-Co jest drugą rzeczą? - zapytał Leon.
-Dajesz mi swoje mieszkanie — odpowiedziałam. - To, które chciał przekazać kochance. Dla załatwienia sprawy rozwodu bez rozgłosu zgodził się bez zająknięcia...
To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. "Syn powiedział, że nie ma dla mnie miejsca w swoim domu": A ja sprzedałam swoje mieszkanie, żeby miał pieniądze na jego kupno
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Kuba Badach w "Dzień dobry TVN" potwierdza krążące plotki. Chodzi o jego żonę Olę