Przewracała oczami i ściskała się za serce, domagając się karetki, leków i wody. To był cyrk. Ale teraz, mam nadzieję, przestanie robić wszystko po swojemu i z nikim się nie konsultować.
Mama mojego męża jest po prostu generałem w spódnicy. Przyzwyczaiła się do rządzenia mężem, podwładnymi, córką i zięciem, ale przy moim mężu i przy mnie się załamała. Izabela jest przyzwyczajona do tego, że wszystko zawsze dzieje się tak, jak ona zaplanowała i postanowiła. Dotyczy to wszystkiego — rodziny, pracy, życia osobistego dzieci. Mój mąż mówi, że przez całe życie miał z matką skandal za skandalem.
Dopiero w wieku dwudziestu pięciu lat nauczył się zachowywać delikatną równowagę. W przeciwieństwie do swojej siostry nie wahał się kłócić z matką, bronić swojego zdania i robić, co chciał.
Oczywiście to na jego głowę spadały wszystkie niebiańskie kary, ale mój mąż nie przejmował się tym zbytnio. Kiedy pobraliśmy się, na początku starałam się unikać konfliktów z teściową, milczeć w niektórych momentach, robić tak, jak chciała. Jednak Izabela wzięła moją uprzejmość za słabość i próbowała zmiażdżyć mnie pod swoim butem. Ale nie udało jej się to, ponieważ byłam tylko z wyglądu łagodna jak baranek.
Kiedy zdałam sobie sprawę, że teściowa próbuje mnie zdominować, szybko zmieniłam swoje zachowanie. "Mówiłem ci, że twój pomysł przyjaźnienia się z moją matką nigdy nie wypali" - dokuczał mi później mój mąż, któremu jeszcze przed ślubem udowodniłam, że potrafię dogadać się z każdym, prawdopodobnie z wyjątkiem jego matki.
Pomimo tego, że nasza rodzina skrupulatnie trzymała linię przeciwko mojej teściowej, ona nigdy nie straciła nadziei, że kiedykolwiek nagnie nas do swojej woli. Ulegaliśmy jej w niektórych drobnych sprawach, ale w większości przypadków staliśmy twardo przy swoim. Jednak Izabela uważała każde nasze ustępstwo za zwycięstwo i próbowała rozszerzyć swoje wpływy.
Na początku zastanawiałam się, dlaczego skupia swoją uwagę na nas. Ma też córkę i zięcia, a tam jest mnóstwo miejsca na ekspansję. Ale potem, kiedy zaczęłam trochę lepiej rozumieć układ sił w rodzinie, stało się jasne, że zięć i córka już tańczą do jej melodii, a mój mąż i ja wciąż się opieramy. Niedawno moja teściowa po raz kolejny próbowała nagiąć nas do swojej woli, używając dobrej wymówki — dała nam prezent, ale taki, że oczy nam wyskoczyły z głowy.
Kupiliśmy mieszkanie w zeszłym roku i przez prawie rok powoli i starannie je remontowaliśmy. Chcieliśmy, żeby wszystko było na najwyższym poziomie, żebyśmy nie musieli co roku robić remontu. Na koniec zostały ostatnie szlify — musieliśmy umeblować mieszkanie. Zignorowaliśmy wszystkie rady teściowej, która próbowała się wtrącić w ten temat, bo jej gusta zupełnie nie pokrywały się z naszymi. Sami wybraliśmy meble i sprzęty, zapłaciliśmy za wszystko, zamówiliśmy i czekaliśmy. Jedna z dostaw miała dotrzeć trzy dni wcześniej, jednak nagle zostaliśmy zaproszeni na przyjęcie urodzinowe z noclegiem i musieliśmy poprosić teściową, żeby odebrała dostawę za nas.
Decyzja została podjęta bardzo szybko. Co ona tam może robić, pomyśleliśmy. Kiedy wróciliśmy do domu, w salonie stała kanapa, zajmowała prawie połowę pokoju i była tak ciężka, że nie dało się jej przesunąć. Kanapa stała w pokoju, nie pasując do wnętrza, ani stylem, ani kolorem, w żaden sposób.
Staliśmy tam z mężem i nie rozumieliśmy, co to jest i dlaczego tam jest. "Wydaliście pieniądze i zapomnieliście o tym, ale ta sofa będzie służyć przez długi czas, więc będziecie pamiętać prezent ode mnie przez wiele lat" - oświadczyła z dumą mama mojego męża.
"Tak, nie zapomnimy tego prezentu do końca życia, dziękujemy mamo". Oczywiście nie planowaliśmy zostawić tego potwora w naszym mieszkaniu. Kiedy teściowa przyszła w odwiedziny i zobaczyła, że jej prezent zniknął, zawyła jak syrena parowca. Potem zaczęła przewracać oczami, delikatnie mdleć i domagać się karetki, notariusza, lekarstw i wody. Nazwała mnie i mojego męża niewdzięcznikami, ponieważ nie doceniliśmy jej prezentu, a kiedy dowiedziała się, ile dostaliśmy ze sprzedaży sofy, sapała, że zapłaciła za nią dwa razy więcej. "Nigdy więcej nic ci nie dam, wbij to sobie do głowy" - powiedziała matka do męża na koniec swojego występu.
Nie przegap: Agata Kornhauser-Duda pojawiła się u boku męża na spotkaniu wigilijnym. Wszyscy patrzyli na jej nogi
Zerknij: Szymon Hołownia zabrał głos w sprawie Marcina Romanowskiego. Czy poseł straci uposażenie