Nie chcę wchodzić w szczegóły, chcę mówić o zachowaniu jego rodziców, nie o tym. Nie mogę powiedzieć, że byliśmy z nimi w bliskich stosunkach. Zawsze trzymaliśmy się od siebie z daleka. Nigdy nie ingerowali w moje relacje z mężem, nigdy się nie odwiedzaliśmy, komunikowaliśmy się głównie za pośrednictwem mojego męża i winszowaliśmy sobie nawzajem w święta.
Kiedy urodziła się nasza córka, przyjęli tę wiadomość raczej chłodno. Rzadko też komunikowali się z dzieckiem, zobaczyli ją po raz pierwszy dopiero na jej pierwszym przyjęciu urodzinowym i nie było mowy o żadnych drogich prezentach ani ciepłej komunikacji. Na początku byłam zdenerwowana takim podejściem do mojej córki, ale mój mąż powiedział, że to po prostu tacy ludzie, którzy nie są przyzwyczajeni do okazywania uczuć i nie potrzebują bliskich relacji. "Postaraj się nie brać tego do siebie, tacy po prostu są" - powiedział mi.
Posłuchałam męża i odpuściłam tę sytuację. Skoro nie chcą komunikować się ze mną i wnuczką, to po co się narzucać? Mój mąż sam odwiedzał swoich rodziców, ale oni nigdy nas nie zapraszali. Rodzice mojego męża są dość zamożnymi ludźmi. Jego ojciec ma własną firmę, ale mój mąż nie chciał kontynuować rodzinnego biznesu. Zdobył wykształcenie, specjalizację i zaczął pracować w zupełnie innej dziedzinie. I ożenił się ze mną, dziewczyną ze zwykłej biednej rodziny, a nie z błękitnokrwistą damą, jakiej pragnęli jego rodzice. Nie ingerowali w nasz związek, ale od razu dali do zrozumienia, że nie są zbyt zadowoleni z wyboru syna.
Nawiasem mówiąc, nie był ich jedynym dzieckiem. Mają jeszcze jednego syna i córkę, oboje są już dorośli i mieszkają ze swoimi rodzinami. Mam z nimi całkiem dobre relacje, czasami nas odwiedzają i lubią bawić się z bratanicą. Po tym, jak rodzina przeżyła żałobę, zaczęli domagać się ode mnie pieniędzy i grozić pozwem o część mieszkania, w którym mieszkam z siedmioletnią córką.
- Mieszkanie zostało kupione za nasze pieniądze — mówi teściowa, choć w rzeczywistości tak nie było. Mieszkanie zostało kupione w małżeństwie. Część pieniędzy dostaliśmy w prezencie ślubnym, część zarobiliśmy własną pracą, ale większość odziedziczyłam po śmierci babci. Kiedy rodzice mojego męża dowiedzieli się o naszym zamiarze kupna mieszkania, dali synowi hojną sumę pieniędzy, ale wszystko zostało wydane na remonty. Nie rozumiem, dlaczego mieliby dbać o naszą własność, zwłaszcza teraz, ale wciąż wywierają na mnie presję i grożą mi pozwem.
Nie mogę sobie nawet wyobrazić, co w nich wstąpiło. Nigdy wcześniej nie zauważyłam, żeby rodzice mojego męża byli tak chciwymi ludźmi, ale teraz moje życie zamieniło się w koszmar. Po co denerwować się majątkiem, z którym nie mają prawie nic wspólnego? Teraz nie jest mi łatwo. Nigdy nie widziałam, żeby po tragedii rodzice od razu zaczęli rozwiązywać sprawy finansowe.
Uważam, że to absolutnie nienormalne zachowanie. Rozumiem, że żaden sąd nie zadowoli ich oskarżeń i żądań, a ja oficjalnie nie mam nic do ukrycia, ale moja teściowa i jej mąż nadal wywierają na mnie presję. Nie ma dnia, żeby nie dzwonili do mnie z groźbami i żądaniami. Dlaczego w ogóle myśleli, że mają jakiekolwiek prawa do tego mieszkania?
W pewnym momencie miałam dość i zablokowałam ich numery telefonów. O dziwo, brat męża mnie poparł. "Nie zwracaj na nich uwagi, oni chyba zwariowali" - powiedział - "wszystko się ułoży, trzeba to tylko przeczekać". Próbował uspokoić rodziców, ale oczywiście nikt go nie słuchał.
Niedawno skontaktowała się ze mną również siostra męża, ale od niej dowiedziałam się faktu, który jeszcze bardziej mnie zszokował. Okazało się, że teściowa na poważnie uwierzyła w to, że prawie cały czas zdradzam męża i że dziecko nie jest jego, dlatego zawsze byli tacy oziębli dla wnuczki.
O ile wcześniej miałam nadzieję, że uda mi się wszystko rozwiązać w cywilizowany sposób, bo każdy tutaj jest dorosłym i odpowiednim człowiekiem, to teraz widzę, że to się nie uda. Skoro grożą mi postępowaniem sądowym, to mogą robić, co chcą. Teściowa była u mnie kilka razy, ale jej nie wpuściłam. Nie chcę już tracić nerwów i czasu na tych nienormalnych ludzi, mam wystarczająco dużo problemów bez nich.
Nie przegap: Wiemy, co dalej czeka osierocone przez Barbarę Sienkiewicz bliźnięta. Posłanka nie owija w bawełnę