Trwoniła swoje pieniądze przez pierwszy tydzień, a potem przyszła do nas po pieniądze na podróże, przekąski i inne potrzeby. Byliśmy wściekli, ale daliśmy jej pieniądze, bo co innego mogliśmy zrobić?

Rok temu moja córka ogłosiła, że wychodzi za mąż. Przedstawiła nam swojego chłopaka, co było zaszczytem samym w sobie. To chłopiec jak chłopiec, w tym samym wieku co moja córka. Też pracuje, mieszka osobno z rodzicami, ma mieszkanie po babci. Po tym, jak się poznaliśmy, wprowadziła się do niego córka. I znowu zaczęło się "mamo, tato, dajcie mi pieniądze".

Powodem było to, że oszczędzali na ślub. Tak powiedzieli, ale w rzeczywistości ojciec pana młodego zapłacił za całe wesele, o czym dowiedziałam się później. Nie podobało mi się to, ale nas to nie dotyczyło. Jeśli chciał zapłacić za wesele syna, to zapłacił. Jak się później przekonaliśmy, zięć był dość mocno rozpieszczany przez ojca.

Postanowiłam przeprowadzić z nią poważną rozmowę, bo to już nie była kwestia biznesowa. "Masz jakiś powód, dla którego nie dostajesz wypłaty co miesiąc. W tym samym czasie kupiłaś nowy telefon, drogi odkurzacz automatyczny na raty, a twój mąż zamówił coś nowego do swojego komputera. To wszystko pieniądze w błoto!"
Kasia zaczęła z oburzeniem tłumaczyć, że były to przemyślane zakupy. Potrzebowała już nowego telefonu, bo stary zaczął się psuć. Komputer zięcia to też bardzo potrzebna rzecz, a odkurzacz automatyczny to rzecz niezastąpiona, bo niedługo będzie jej trudno sprzątać. Wszystko byłoby dobrze, ale daliśmy jej telefon nieco ponad pół roku temu, zięć bawi się tylko swoimi zabawkami na komputerze w domu, a odkurzacz automatyczny już zepsuli — zięć o nim zapomniał i potknął się o niego, ale obiecał, że naprawi go w najbliższym czasie.

Z jakiegoś powodu moja córka poczuła się urażona moimi argumentami, powiedziała, że sami wymyślą jak żyć.

"Jak nie chcesz mi dawać pieniędzy, to mi ich nie dawaj i mnie nie ucz" powiedziała do mnie urażona.

Nie będę. Powiem mężowi, żeby tego nie robił i porozmawiam ze swatami. Pomożemy w jedzeniu, kupimy wszystko dla dziecka, ale na pewno nie dostaną od nas więcej pieniędzy.