Nigdy nie sądziłam, że mogę stanąć przed takim dylematem. Moja mama – kobieta, która była dla mnie wzorem siły, troski i miłości, nie potrafiła odnaleźć miejsca w sercu dla moich dzieci. To było jak zimny prysznic, którego nigdy się nie spodziewałam. Jak można nie kochać własnych wnuków? Dzieci, które są częścią naszej rodziny, naszej krwi.
Zawsze marzyłam, że kiedy założę rodzinę, moja mama będzie częścią życia moich dzieci, tak jak była częścią mojego. Myślałam, że będzie babcią, która opowiada historie, piecze ciasta, odbiera dzieci ze szkoły, a ja będę mogła liczyć na jej wsparcie. Ale od samego początku coś było nie tak.
Kiedy urodziło się pierwsze dziecko, czułam dystans. Mama odwiedzała nas rzadko, z wymówkami, że jest zmęczona, że ma swoje życie. Z czasem zaczęłam zauważać, że nie tylko nie wykazuje zainteresowania wnukami, ale wręcz unikała ich, jakby były obciążeniem, czymś niewygodnym. Na każde moje pytanie o opiekę nad nimi odpowiadała chłodno:
– Nie mogę, nie mam siły na te dzieciaki.
Te dzieciaki. Słowa, które z każdym razem bolały coraz bardziej. Były przecież jej wnukami, częścią rodziny, a ona traktowała je jak obcych.
Pewnego dnia, kiedy naprawdę potrzebowałam pomocy, poprosiłam ją, by przyszła i została z dziećmi choćby na parę godzin. Miałam pilną sprawę do załatwienia i nie mogłam zabrać ich ze sobą. Sądziłam, że to normalna prośba, że każda babcia chętnie pomoże swojemu dziecku. Ale mama spojrzała na mnie zimnym wzrokiem i odpowiedziała:
– Nie mogę. To nie są moje problemy. Masz dzieci, więc musisz sobie radzić sama.
Te słowa przeszyły mnie na wskroś. To było jak cios, którego się nie spodziewałam. Jak to "nie są moje problemy"? Przecież to jej wnuki! W jednej chwili zrozumiałam, że moja mama nie tylko nie chce pomagać, ale nie chce być częścią życia moich dzieci. Z jakiegoś powodu nie lubiła ich, odrzucała je.
Zaczęłam zastanawiać się, co zrobiłam źle. Czy to ja byłam winna? Czy może moja mama nigdy nie chciała być babcią? Ale jak mogła nie odczuwać czułości wobec tych małych, niewinnych istot? Dzieci zawsze pytały o babcię, a ja musiałam wymyślać wymówki, dlaczego znowu jej nie ma, dlaczego nie chce przyjść. Każde pytanie bolało coraz bardziej.
– Mamo, dlaczego nie chcesz spędzać czasu z wnukami? – zapytałam ją pewnego dnia, kiedy odwiedziłam ją, chcąc porozmawiać otwarcie.
Spojrzała na mnie, jakby to, o co pytam, nie miało dla niej znaczenia.
– Bo to nie jest moje życie. Masz swoje dzieci, a ja mam swoje życie. Nie jestem tu po to, żeby ci pomagać.
Te słowa były dla mnie jak dźwięk ostatecznego wyroku. Moja mama nie chciała być częścią życia moich dzieci. Czułam, że straciłam coś więcej niż tylko jej pomoc – straciłam iluzję, że moja rodzina może być pełna miłości i wsparcia. Teraz musiałam pogodzić się z rzeczywistością, że moje dzieci nigdy nie będą miały takiej babci, jaką sobie wyobrażałam.
Z każdym dniem czułam coraz większą pustkę. Moja mama nie była babcią, którą znałam z opowieści innych ludzi. Zrozumiałam, że muszę sama wychować swoje dzieci, bez wsparcia, na które liczyłam. Ale mimo to w głębi serca ból pozostał – ból, że moje dzieci zostały odrzucone przez kogoś, kto powinien je kochać bezwarunkowo.
To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. "Mąż odszedł ode mnie po 35 latach małżeństwa": Po 3 miesiącach wysłał mi zaproszenie na swoje wesele
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Syn Szczęsnego podszedł do Ronaldo. Nagranie skradło serca internautów