Jednak w pewnym momencie wszystko wywróciło się do góry nogami. Mój mąż uległ wypadkowi, po długim leczeniu został inwalidą. Po chorobie przez 3 lata przebywał w domu, na początku miał I grupę inwalidzką, dostawał rentę, niewielką, ale jednak jakieś pieniądze. A teraz, trzy lata później, kiedy poszedł na badanie, dostał 3 grupę.
W przeszłości miał żonę i córkę. Cały czas im pomagał. Ale po chorobie nie mógł już tego robić. Zaczął mnie prosić, żebym przysłała pieniądze lub kupiła coś jego córce. Nie odmawiałam, a kwoty były niewielkie.
Na urodziny córki kupiliśmy jej złoty łańcuszek, na Boże Narodzenie dostała pieniądze, 1 września ubraliśmy ją do szkoły. Ale im więcej dawaliśmy, tym bardziej rósł apetyt jego byłej żony.
Ostatnio zadzwoniła i powiedziała, że wpadła w kredyty i nie ma z czego spłacać i musimy jej pomóc. Mąż zaczął mnie błagać, żebym wysłała jej chociaż trochę pieniędzy. Ale ja mam tego dość, mam dwójkę własnych dzieci. Dlaczego muszę utrzymywać jego i jego byłą żonę?
Poza tym moi rodzice są na emeryturze, im też pomagam. Od razu zaczęły się groźby o alimenty i inne rzeczy, postanowiłam, że niech sami ustalą swoje relacje, ja nie mam z tym nic wspólnego. Ja oczywiście współczuję mężowi, ale niech idzie, pracuje, zarabia i wysyła jej pieniądze. Dobrze jest żyć na cudzy koszt.
O tym się mówi: Kontrolerzy pojawili się u ojca Tadeusza Rydzyka. Pod lupą przelewy od Zbigniewa Ziobro