Zawsze wiedziałam, że moje życie nie będzie należało tylko do mnie. Od najmłodszych lat to mój ojciec podejmował decyzje, które miały kształtować moją przyszłość. Kiedy dorastałam, nie było mowy o marzeniach, o miłości, o samodzielnym podejmowaniu decyzji. Byłam córką, która miała spełniać oczekiwania rodziny. A największym z nich był mój ślub.


Ojciec zawsze miał dla mnie plany – plany, które nie obejmowały mojego zdania. Kiedy poznał Jana, wiedział, że to idealny kandydat na męża dla swojej jedynej córki. Nie miało znaczenia, że ja już od dawna kochałam innego mężczyznę, Marcina – młodego człowieka z sąsiedztwa, który był moim pierwszym i jedynym prawdziwym uczuciem. Ojciec widział w Janie stabilność, bezpieczeństwo, status. To, co uważał za najlepsze dla mnie i dla naszej rodziny. Miłość?

Miłość była dla niego drugorzędna.


Wyszłam za Jana, bo tego chciał mój ojciec. Ślub był wielki, pełen gości, ale w moim sercu panowała pustka. Marcin, moja pierwsza miłość, wyjechał, nie mogąc patrzeć, jak wychodzę za kogoś innego. Życie z Janem było przewidywalne, stabilne, ale pozbawione prawdziwej radości. Nie kochałam go tak, jak powinnam kochać męża, choć on starał się być dla mnie dobry. Przez lata udawałam, że jestem szczęśliwa, spełniając rolę, którą narzucił mi ojciec.
Ale los miał swoje plany.


Po kilkunastu latach małżeństwa Jan nagle zmarł. Był dobrym człowiekiem, ale jego odejście nie wywołało we mnie tego rodzaju bólu, który przeżywałam, gdy straciłam Marcina. Po śmierci Jana wróciły do mnie wspomnienia, które dawno temu stłumiłam – wspomnienia o Marcinie, o tym, co mogło być. O miłości, którą zepchnęłam na margines życia z powodu decyzji mojego ojca. I choć minęło wiele lat, wiedziałam, że to uczucie nigdy nie umarło.

Marcin wrócił do miasteczka krótko po śmierci Jana. Kiedy nasze oczy się spotkały, wiedziałam, że czas nie zatarł tego, co nas łączyło.


Spotykaliśmy się potajemnie, początkowo tylko na kawę, na rozmowy, które przypominały nam o dawnych dniach. Ale to uczucie było silniejsze niż kiedykolwiek. Marcin był moją prawdziwą miłością, jedynym człowiekiem, który kiedykolwiek rozumiał mnie w pełni. Po krótkim czasie, postanowiliśmy, że nie będziemy dłużej ukrywać naszej relacji. Chciałam być z nim – w końcu, po latach życia w cieniu oczekiwań innych, chciałam zrobić coś dla siebie.
Rodzina jednak miała inne zdanie.


Kiedy moi rodzice dowiedzieli się, że znowu spotykam się z Marcinem, byli wściekli. Ojciec, mimo że od lat był już słabszy, patrzył na mnie z rozczarowaniem, jakbym złamała wszystkie zasady, na których oparli moje życie.


– Jak możesz tak szybko wracać do innego mężczyzny? – krzyczał. – Jan był twoim mężem, a ty od razu biegniesz do innego? To wstyd! Co ludzie powiedzą?


Matka, choć zawsze była bardziej powściągliwa, też nie potrafiła tego zrozumieć.


– Mężczyzna, którego kochasz, nie ma nic do zaoferowania – mówiła spokojnie, ale w jej oczach było widać ból. – Co zrobisz, jeśli on nie zapewni ci tego, co miał Jan? Myślisz tylko o sobie.


Nie mogłam powstrzymać łez, kiedy słyszałam te oskarżenia. Dla nich liczyły się tylko pozory, to, co powiedzą ludzie, to, co było odpowiednie dla ich statusu. Nie widzieli, że w końcu robię coś, co sprawia mi szczęście. Nie widzieli, że Marcin jest moją jedyną prawdziwą miłością.


Każda rozmowa z rodziną była coraz trudniejsza. Nikt nie rozumiał, jak bardzo cierpiałam przez te lata małżeństwa z Janem. Jak żyłam w cieniu kogoś, kogo nigdy naprawdę nie kochałam, spełniając jedynie oczekiwania mojego ojca. Teraz, gdy w końcu znalazłam odwagę, by wybrać siebie, moja rodzina mnie odrzuciła.


– Wstydzisz nas – powiedział ojciec pewnego dnia, jego głos drżący z gniewu. – Marcin nie jest kimś, z kim powinnaś się wiązać. Myślisz, że on cię kocha? Że to uczucie jest prawdziwe? Zniszczysz nasze nazwisko.


Każde słowo, które wypowiadał, było jak nóż wbity w moje serce. Nigdy nie sądziłam, że miłość może wywołać taki gniew, taką nienawiść. Czułam się rozdarta pomiędzy lojalnością wobec rodziny a pragnieniem bycia szczęśliwą. Ale w końcu zrozumiałam, że nie mogę żyć dla innych.


Postanowiłam, że zwiążę się z Marcinem, bez względu na to, co powiedzą moi rodzice. Wyszłam za mąż za Jana, bo tak chciał mój ojciec. Ale teraz, po śmierci Jana, chciałam żyć dla siebie. Chciałam miłości, która była prawdziwa, bez względu na to, co myśleli inni.


Moja rodzina nigdy nie zaakceptowała mojego związku z Marcinem. Zostawiłam ich za sobą, wiedząc, że moje szczęście zależy tylko ode mnie. Marcin był dla mnie wszystkim, czego przez lata pragnęłam, a teraz miałam odwagę, by go kochać, nawet jeśli świat tego nie rozumiał.


To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. "Wyszłam za mąż za ojca mojej koleżanki": To prawdziwa miłość, a ona próbuje ją zniszczyć


Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Kolekcjonerzy są gotowi zapłacić za nie fortunę. Te książki z czasów PRL to prawdziwy skarb