Nigdy wcześniej nie miałam żadnych nieporozumień z jego rodziną, ale czuję, że wkrótce się zaczną. Nie rozumiem, dlaczego życie kobiety miałoby się zmienić po ślubie. Zmienia się, gdy tylko wchodzisz w poważny związek z jakąś osobą. Zmienia się rytm życia, pojawiają się dodatkowe obowiązki, trzeba uwzględnić w swoich planach osobę, z którą się mieszka.
W moim rozumieniu jest to przyzwyczajenie, kiedy dwoje ludzi uczy się żyć jak jedna rodzina, a podpisy w urzędzie w zasadzie nie odgrywają roli. Mój mąż i ja mieszkaliśmy razem przez trzy lata, zanim się pobraliśmy. Studiowaliśmy nawzajem swoje zwyczaje domowe, zaczęliśmy rozumieć, jak budować relacje, nauczyliśmy się negocjować. Mój mąż nigdy nie próbował mnie w żaden sposób ograniczać.
Nawet w związku nadal nosiłam makijaż, dbałam o siebie, nosiłam to, co lubię, spotykałam się z przyjaciółmi. Nikt nie próbował zapędzić mnie pod cokół. Nie próbowałam też trzymać męża w stalowym uścisku zazdrości i kontroli. Dlaczego? Albo będziemy żyć normalnie i ufać sobie nawzajem, albo powinniśmy się rozstać i nie mieszać sobie w głowach. Dobrze dogadywałam się z rodzicami mojego męża. Nie komentowali mojego wyglądu, nie próbowali zrobić ze mnie wzorowej żony, nie kapali mi na mózg. Bałam się tego, bo mama opowiadała mi różne historie o tym, jak jej pierwsza teściowa z niej szydziła. Ale kiedy wszystko zaczęło się układać z rodziną mojego męża, wyluzowałam. Pomyślałam, że gdyby chcieli uczyć, to zaczęliby od razu, nie czekając na ślub. W końcu mieli na to trzy lata. Ale moja teściowa miała swoją własną logikę.
Wszystko było w porządku na weselu, a potem mój mąż i ja pojechaliśmy na wakacje. Kiedy wróciliśmy, nie mogliśmy spotkać się z jego rodzicami, byli zajęci, albo my byliśmy zajęci. Nakryłam do stołu, oni przyszli, rozmawialiśmy o wakacjach, wieczór był spokojny, aż do momentu, gdy zastałam teściową w naszej sypialni. Grzebała w mojej kosmetyczce. Generalnie nie lubię takich rzeczy. Jeśli potrzebujesz czegoś z moich rzeczy, poproś mnie, dam ci to.
Zauważywszy mnie, moja teściowa nie wzdrygnęła się, jakoś ekonomicznie zgarnęła kosmetyki ze stołu, włożyła wszystko do kosmetyczki i wyszła z nią. "Już nie potrzebujesz, wyszłaś za mąż" - wyjaśniła teściowa, widząc moją zdziwioną minę. Stanęłam w progu. Dlaczego nie potrzebuję makijażu? Cóż, wyszłam za mąż. Co ja mam teraz zrobić bez makijażu? Poza tym moje kosmetyki nie są tanie, a ja nie jestem gotowa na takie prezenty.
Teściowa zatrzymała się i zaczęła patrzeć na mnie jak na cud świata. "Gdzie ty będziesz nosić makijaż i dla kogo? Wyszłaś za mąż i tyle, masz męża. Przed kim będziesz prezentować swoje piękno? Przed mężem? Kocha cię nawet bez makijażu" - teściowa się upierała. Uznałam, że rozmowa tutaj nie ma sensu. Poprosiłam ją, aby odłożyła moją kosmetyczkę i opuściła naszą sypialnię. Teściowa wcisnęła mi kosmetyczkę w ręce, prychnęła i pospiesznie wyszła. Nie wiem, co powiedziała mojemu mężowi, ale musiałam wysłuchać jego pretensji, że powinnam być łagodniejsza dla matki, a dopiero potem opowiedzieć swoją wersję wydarzeń. - Mama jest w swoim repertuarze — westchnął mój mąż i na tym skończyły się jego wyjaśnienia. Zrozumiałam, że jego matka przez trzy lata bardzo dobrze maskowała się jako normalna osoba, a teraz będzie robić mi niespodzianki.
Zerknij: Zenek Martyniuk milczał na temat swojej synowej. Nie mógł już dłużej milczeć
O tym się mówi: Można już składać wnioski. 1500 zł dla rodziców. Skorzystają także dziadkowie