Całe życie słyszałam, że powinnam być wdzięczna. Że mam wspaniałych rodziców, którzy dbają o mnie, którzy wychowali mnie w miłości i wsparciu. I owszem, mieliśmy dach nad głową, jedzenie na stole, ubrania na plecach. Wszystko, co potrzebne, żeby przetrwać. Ale za tym wszystkim kryła się pustka, którą nosiłam w sercu – brak wsparcia, którego najbardziej potrzebowałam. Kiedy chodziło o pieniądze, moi rodzice byli jak zimny mur.
Wszystko zaczęło się, gdy byłam jeszcze nastolatką. Patrzyłam, jak inni dostają od rodziców kieszonkowe, nowe ubrania, gadżety, a ja zawsze musiałam „zrozumieć sytuację”. Słyszałam tylko „Nie mamy teraz pieniędzy”, „Musisz poczekać”, „Sam(a) sobie na to zarób”. Byłam z tym sama. A przecież widziałam, jak rodzice kupowali sobie różne rzeczy – nowy samochód, wycieczki, remonty domu. Zawsze wydawało się, że ich potrzeby były na pierwszym miejscu, a ja byłam tylko dodatkiem do ich życia.
Kiedy przyszło do wyboru studiów, marzyłam o nauce w innym mieście, ale rodzice od razu powiedzieli, że nie mają na to pieniędzy. "Musisz sobie poradzić, wybierz coś bliżej domu, tam będzie taniej." Znów zostałam z poczuciem, że moje marzenia były nieważne. Zamiast wsparcia, dostałam tylko ograniczenia, a każda moja próba prośby o pomoc finansową kończyła się jakąś wymówką.
Zaczęłam pracować, gdy tylko mogłam. Czułam, że muszę sobie radzić sama, bo na rodziców nie mogłam liczyć. Oni zawsze znajdowali pieniądze na swoje potrzeby, ale kiedy ja potrzebowałam pomocy, zawsze była wymówka. Tak, mieliśmy wszystko, co niezbędne, ale nigdy więcej. Nigdy nie było miejsca na spełnianie moich marzeń czy ambicji.
Kilka miesięcy temu, kiedy skończyłam studia i znalazłam pracę, przyszło coś, co powinno być dla mnie radosnym momentem – kupno mojego pierwszego mieszkania. Byłam podekscytowana, ale jednocześnie przerażona. Zbierałam każdy grosz, starałam się jak mogłam, ale brakowało mi sporo do wpłaty początkowej. Wtedy pomyślałam, że może tym razem rodzice mi pomogą. Może teraz, kiedy dorosłam i wreszcie próbuję stanąć na własnych nogach, będą chcieli mnie wesprzeć.
Z ciężkim sercem usiadłam z nimi, prosząc o pomoc. Nie prosiłam o dużo, tylko o wsparcie, które pozwoli mi zrobić ten pierwszy krok.
– Nie możemy – odpowiedzieli chłodno, jakby to była odpowiedź na najzwyklejsze pytanie. – Musisz sama sobie poradzić. To twój wybór, twoje życie. Zresztą mamy swoje wydatki.
W tamtym momencie poczułam, jak coś we mnie pęka. Nie chodziło o pieniądze, chodziło o to, że po raz kolejny zostałam odrzucona, pozostawiona sama sobie. Ich odpowiedź była jak cios w serce. Oni zawsze mieli pieniądze na siebie, ale dla mnie nigdy nie było. W ich oczach byłam tylko kolejnym obowiązkiem, a nie dzieckiem, które potrzebowało wsparcia.
– Zawsze to samo – wybuchłam, nie mogąc już dłużej powstrzymywać emocji. – Nigdy nie chcecie mi pomóc! Zawsze musicie mieć coś dla siebie, a ja? Ja zawsze jestem na drugim miejscu! Czy kiedykolwiek pomyśleliście, jak to jest być waszym dzieckiem i nie czuć się ważnym?
Patrzyli na mnie w ciszy, nie próbując nawet się bronić. Moje słowa przelatywały obok nich, jakby nie miały znaczenia.
– Zrobiliśmy dla ciebie wszystko, co mogliśmy – powiedziała matka, jej głos był pełen chłodnego dystansu. – Dach nad głową, jedzenie, szkoła. To twoje życie, musisz sobie radzić.
Ale ja nie mówiłam o podstawach. Mówiłam o czymś więcej. O wsparciu, którego nigdy nie otrzymałam. O marzeniach, które zawsze musiałam tłumić, bo dla nich liczyło się tylko to, co konieczne, a nie to, czego naprawdę pragnęłam.
– Nigdy was nie obchodziło, czego ja chcę – powiedziałam cicho, łzy napływały mi do oczu, choć starałam się je powstrzymać. – Zawsze myśleliście tylko o sobie. A teraz, kiedy potrzebuję was najbardziej, znowu mnie odrzucacie.
– Nie dramatyzuj – odparł ojciec, machając ręką. – Takie jest życie. Naucz się tego, zanim będzie za późno.
Wyszłam z domu, czując, jak w sercu narasta we mnie ból i złość. Całe życie próbowałam zdobyć ich miłość i wsparcie, a teraz wiedziałam, że nigdy tego nie dostanę. Byli rodzicami, ale nigdy nie byli rodziną. W tamtym momencie przestałam czuć cokolwiek poza chłodnym rozczarowaniem. Zrozumiałam, że muszę radzić sobie sama – tak jak zawsze.
To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. "Mój mąż jest egoistą": Nie lubi ani mnie, ani naszych dzieci
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Z życia wzięte. "Mój tata nigdy nie chciał mnie znać": Wszystko zmieniło się, kiedy stałam się bogata