W Głuchołazach doszło do dramatycznych wydarzeń, gdy napór wody zniszczył most tymczasowy. Na zatopionej przeprawie uwięziony został pies, wilczur, którego los przez długi czas pozostawał nieznany. Na szczęście historia ta zakończyła się ocaleniem zwierzęcia, które w ostatniej chwili zostało uratowane.


W niedzielę przed południem mieszkańcy Głuchołaz wstrzymali oddech, gdy pojawiły się informacje o psie uwięzionym na zatapianym moście tymczasowym. Wilczur, całkowicie odcięty od suchego lądu, stał na przeprawie, podczas gdy poziom wody nieustannie wzrastał. Zdjęcia i nagrania psa pojawiły się w mediach społecznościowych, a mieszkańcy miasta z niepokojem śledzili sytuację, informuje Wirtualna Polska.


Jedna z mieszkanek opublikowała w sieci film, na którym widać bezradne zwierzę, stojące w środku rzeki, z każdą chwilą coraz bardziej narażone na niebezpieczeństwo. Internauci nie kryli swojego wzburzenia i smutku, obserwując, jak sytuacja się rozwijała.


Gdy woda zniszczyła most, wilczur został porwany przez rwący nurt. Początkowo nikt nie wiedział, co się stało z psem. Wydawało się, że tragedia jest nieunikniona. Portal Remiza poinformował o smutnym zakończeniu, sugerując, że zwierzę nie przeżyło: „Pies bronił swoje życie do ostatniej chwili, niestety nikt nie był w stanie mu pomóc. Pamiętajcie o zwierzętach podczas ewakuacji, czy zabezpieczaniu swojego mienia!”.


Internauci, którzy komentowali sytuację, byli przekonani, że pies utonął, a tragiczna wiadomość szybko obiegła sieć.


Na szczęście los uwięzionego psa okazał się zupełnie inny. Wkrótce pojawiły się informacje, że wilczur jednak przeżył. "Owczarek z mostu na Głuchołazach został wyłowiony na ul. Konopnickiej przez pana Roberta. Pies miał dużo szczęścia, znalazł się w dogodnym miejscu, kiedy woda go porwała, aby go podjąć i uratować!" – poinformował portal Remiza.
Dzięki szybkiej reakcji mieszkańca Głuchołaz, zwierzę wróciło na suchy ląd, a jego dramatyczna walka o życie zakończyła się sukcesem.


Niestety, nie wszystkie zwierzęta z zalanych terenów miały tyle szczęścia. W wielu miejscach, gdzie powódź zalała budynki i gospodarstwa, nie udało się uratować wszystkich czworonogów. Burmistrz Bystrzycy Kłodzkiej, Renata Surma, mówiła o dramatycznych zgłoszeniach:

„Mieliśmy taką sytuację, że nie udało się dojechać z pomocą do miejscowości Pławnica, gdzie zginęły zwierzęta. Proszę o ewakuację ludzi, ale są takie miejsca, gdzie już nie możemy dojechać”.

To też może cię zainteresować: Polska w obliczu powodzi. Premier Donald Tusk podjął pilną decyzję


Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Barbara Kurdej-Szatan w ogniu krytyki. Słowa z przeszłości wracają jak bumerang