Już żałuję, że w ogóle zgodziłam się na tę przygodę. Można by pomyśleć, że problemem jest moja teściowa, która dusi mnie swoją troską, ale nie, teściowa rzadko do nas przychodzi, ma swoje zmartwienia. Za to starszy brat mojego męża i jego żona z potomstwem już samym swoim widokiem doprowadzają mnie do wrzenia.
Zdecydowaliśmy się na przeprowadzkę, kiedy urodziłam dziecko. W mieście, w którym mieszkaliśmy, oboje z mężem nie pochodziliśmy stamtąd, przyjechaliśmy tam na studia. Chcieliśmy tam zostać, ale los miał dla nas inne plany.
Dopóki nie poszłam na urlop macierzyński, wszystko było w porządku, pieniędzy starczało na czynsz i życie. Urodziłam dziecko, byłam na urlopie macierzyńskim, a praca mojego męża legła w gruzach.
Wszystko, co zaoszczędziliśmy na kredyt hipoteczny, zostało zjedzone i pojawiło się pytanie, jak będziemy żyć. Nie było sensu jechać do rodziców. Mieszkają w małym miasteczku, a ja nie mam tam mieszkania, a pięciu dorosłym i jednemu dziecku byłoby bardzo trudno mieszkać w dwupokojowym mieszkaniu. Ale były perspektywy w rodzinnym mieście mojego męża.
Byłam mile zaskoczona przyjęciem, a to, czego się obawiałam, czyli aktywność mojej teściowej, nie miała miejsca. Nie przeszkadzała nam, nie dawała niechcianych rad i ogólnie zachowywała się zaskakująco poprawnie.
Niestety, w beczce miodu na pewno znajdzie się łyżka dziegciu, a w moim przypadku była to cała chochla. Mojego męża i brata dzieli zaledwie kilka lat różnicy. Przez pierwszy tydzień, kiedy mój mąż był jeszcze w domu i organizowaliśmy zakwaterowanie, bratowa męża nie pojawiała się, tylko razem z resztą rodziny na parapetówce. Ale kiedy mój mąż poszedł do pracy, zaczęła przychodzić.
Przychodziła z dziećmi, a z czasem zaczął się pojawiać też jej mąż, brat mojego wybranka serca. Skończyło się na rutynowych, codziennych wizytach w porze posiłków, co mocno obciążyło nas finansowo, a mnie fizycznie. Przychodzili, zasiadali za stołem i patrzyli na mnie pytająco. Powiedziałam mężowi, że mam dosyć karmienia ich wszystkich.
Zdenerwował się i stwierdził, że chce go odseparować od brata. Co za bzdura...