"O, jak!" pomyślała Maria z radością, "Nie spodobało mu się to, co powiedziałam. To dobrze. Oznacza to, że nie wszystko jest stracone. Więc robię wszystko dobrze. I muszę to robić dalej. Zostały dwie godziny do przyjazdu mojej teściowej."
Maria westchnęła, potrząsnęła głową i uścisnęła dłonie. - Niestety, to już nie my, Wojtek, twoja matka przyjeżdża do ciebie — powiedziała smutno. - Bo kiedy przyjedzie, mnie tu nie będzie. - A właśnie, że będziesz — pomyślał Wojtek. Ona myśli, że w to uwierzę. Nie ma powodu, by mnie zostawić. Nie ma żadnego powodu. Jestem nie tylko wspaniałym mężem, ale także wspaniałym ojcem.
"Ale dlaczego?" wykrzyknął, "Dlaczego od razu chcesz się ze mną rozwieść? Czy to naprawdę takie trudne do zniesienia?" "Co to jest?" - pomyślała Maria - "Jak to się stało, że zdecydował się podnieść na mnie głos? Czy stał się odważny?
Nawet dobrze, że podniósł głos. Przynajmniej to jakaś rozrywka. Szczerze mówiąc, zaczynałam już przysypiać. - Dlaczego krzyczałeś? - zapytała cicho Maria. Jeśli chcesz wyjaśnień, to zachowuj się odpowiednio. "Ja... widziałam wystarczająco dużo filmów, w których mężowie krzyczą na swoje żony, a one są przerażone i milczą — kontynuowała Maria, nie pozwalając mężowi dojść do słowa. Wszystko tutaj jest prawdziwe. Na kuchence stoi garnek z barszczem.
- Rozumiem. - Więc może przypadkowo spaść na ciebie. Widzisz gorącą i ciężką patelnię? - Widzę. Jak możesz nie widzieć? - Kuchnia! Rozumiesz. Sprawa wygląda tak. Masz do czynienia z ostrymi, ciężkimi i gorącymi przedmiotami. "Przepraszam, Mario — odpowiedział spokojnie, patrząc z przerażeniem na garnek, patelnię, noże i widelce. "Powinnaś mnie zrozumieć. Dziesięć lat razem. Dwoje dzieci. Wszystko było w porządku. Każdego roku. A teraz nagle odchodzisz. I zdecydowałaś się na rozwód.
"Przykro mi, Wojtek" — odpowiedziała Maria spokojnie i smutno — "bo jestem zmęczona chodzeniem na palcach przed twoją matką co trzy miesiące przez dziesięć lat. Nie chcę znowu patrzeć jej w usta i łapać każdego jej słowa. Dlaczego muszę przewidywać jej życzenia i bać się, że powiem coś nie tak? Dlaczego?" - "Ponieważ taki jest zwyczaj. To twój obowiązek. Ty, jako gościnna synowa, musisz się tak zachowywać. W przeciwnym razie moja matka po prostu cię nie zrozumie i będzie zdenerwowana."
"Tak więc, aby uniknąć jej zdenerwowania, postanowiłam przestać być synową. Wtedy nie można mnie za nic winić. Jakie są wymagania wobec mnie jako osoby niebędącej synową? Nie ma żadnych! Dlatego cię zostawiam. I dlatego się rozwodzimy".
"Dość tych słów, muszę podjąć zdecydowane działania", pomyślała Maria, "albo on rzeczywiście może mnie przekonać, żebym wytrzymała kolejne trzy miesiące." I Maria wyszła z kuchni do przedpokoju i wyjęła z szafy dużą walizkę. "Boże, Ty wiesz, jak bardzo nie chcę tego robić", pomyślała, "ale nic na to nie poradzę. Muszę to zrobić! Nie tylko dla własnego dobra, ale dla szczęścia całej naszej rodziny."
Marina odkurzyła walizkę i wtoczyła ją do sypialni. "Tak!" powiedziała, otwierając szafę, "Gdzie są moje małe rzeczy?" "Czekaj, Maria!" wykrzyknął Wojtek, "A co z dziećmi? Niedługo wrócą ze szkoły. Co ja im powiem? "Nareszcie" — pomyślała Maria — "Bałam się, że nawet nie będziesz o nich pamiętać". - "Na razie dzieci są z tobą" — odpowiedziała - "A kiedy się zadomowię, zabiorę je do siebie. Powiedz im, że mama je kocha. Że nie zostawiła ich, tylko ciebie."
Wyszła na korytarz i zaczęła się ubierać. "Jeśli teraz się nie opamięta", pomyślała Maria, "będę musiała najpierw zamieszkać u mojej matki. Oczywiście nie chcę tego. Ale co możesz zrobić, jeśli on nie rozumie inaczej?" Nie musiała iść do domu matki. "Wygrałaś!" powiedział Wojtek.
Kiedy teściowa przyjechała, Maria z przyjemnością słuchała rozmowy między mężem a matką. "Jak to, synu, nie wpuścisz mnie do mieszkania?" Maria usłyszała oburzony głos teściowej. "Wpuść mnie, powiedziałam. Nie stój na drodze. Przepuśćcie mnie. Co to ma znaczyć? Syn nie wpuszcza matki do mieszkania!"
Wojtek zaproponował matce, że skoro ona chce być w ich mieszkaniu całe lato, to oni pojadą na ten czas do niej. Matka nie zgodziła się, bo wynajęła swoje mieszkanie na ten czas stałym lokatorom. To oznaczało, że teściowa Marysi nie mogła u nich zostać nawet na jedną noc... Wyrzekła się syna, co oznaczało, że Maria przestała być czyjąś synową.