Był deszczowy wieczór, kiedy niespodziewanie usłyszałam pukanie do drzwi. Otworzyłam je, a tam stała moja matka – kobieta, która zrujnowała moje życie. Jej twarz wyrażała zmęczenie i smutek, a oczy były pełne żalu. Widząc ją, poczułam mieszankę gniewu i bólu.
– Co ty tu robisz? – spytałam chłodno, nie próbując nawet ukryć niechęci.
– Potrzebuję twojej pomocy... – odparła cicho, spuszczając wzrok.
W tym momencie przez moją głowę przetoczyła się fala wspomnień. Matka, która zawsze była dla mnie źródłem cierpienia, nagle pojawia się na moim progu, prosząc o coś, czego nigdy wcześniej nie miała odwagi wymagać – o pomoc. Jak mogła? Po tym, co mi zrobiła? Jak śmiała wrócić do mojego życia, kiedy to właśnie ona zniszczyła wszystko, co dla mnie było ważne?
– Pomocy? – wyrzuciłam z siebie, niemal krzycząc. – Ty chcesz mojej pomocy? Po tym, jak przez całe życie nie robiłaś nic, tylko mnie krzywdziłaś? Kiedy byłam dzieckiem, nigdy cię nie było. Zawsze miałaś swoje sprawy, swoje problemy, a ja byłam tylko przeszkodą. Zawsze czułam się jak ciężar, jak ktoś niechciany!
Matka stała nieruchomo, jej ciało zdawało się coraz bardziej wiotczeć pod ciężarem moich słów. Łzy zaczęły płynąć po jej policzkach, ale nie mogłam już się powstrzymać.
– Nigdy nie było cię wtedy, gdy cię potrzebowałam! Zawsze byłaś zajęta sobą, swoim życiem, swoimi problemami. A ja? Musiałam radzić sobie sama. Każdego dnia czułam się opuszczona, samotna, niekochana. I teraz przychodzisz tutaj, po latach, prosząc mnie o pomoc? – powiedziałam, a w moim głosie brzmiała cała zgromadzona przez lata gorycz.
– Wiem, że cię zawiodłam... – wyszeptała, próbując opanować drżenie w głosie. – Ale jestem twoją matką...
– Matką? Nie masz prawa tak się nazywać. Dla mnie nigdy nie byłaś matką, a teraz nie jesteś nikim – przerwałam jej. – Zrujnowałaś mi życie. Nie potrafię ci wybaczyć, nie mogę i nie chcę cię więcej widzieć. Wyjdź stąd i nie wracaj!
Matka spojrzała na mnie ostatni raz, jej oczy pełne były bólu i poczucia winy. Bez słowa odwróciła się i odeszła, znikając w ciemności. Zamknęłam drzwi, opierając się o nie plecami. Łzy zaczęły spływać po mojej twarzy. Czułam się pusta, jakby nic już nie miało znaczenia.
Przez lata gromadziłam w sobie ten gniew, a teraz, gdy w końcu go uwolniłam, zostało mi tylko poczucie straty. Czy postąpiłam właściwie? Czy naprawdę chciałam, aby to tak się skończyło?
To też może cię zainteresować: Pelargonie to kochają. Posypuj regularnie ziemię wokół nich tym domowym specyfikiem, a kwitnąć będą do jesieni
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Nieszczęście w Białym Dunajcu. Trudna decyzja babci pozostałych przy życiu chłopców