Była pewna, że dzieci nie pozwolą jej odejść, namówią ją, by została. Ale one przyjęły to spokojnie, zabrały matkę na gospodarstwo i obiecały, że będą ją odwiedzać.
Obietnica została szybko zapomniana. Obcy ludzie przygarnęli ją, rozmawiali z nią, karmili ją, ale jej własne dzieci jej nie odwiedzały. Teraz gdy jej dzieci dorosły, mieszka sama w chacie na skraju wioski.
Często wspomina, jak ciężko pracowała, aby zarobić na kawałek chleba dla swoich dzieci. W tym czasie budowano autostradę do wioski. Duża grupa ludzi wykonywała tę ciężką i ważną pracę, ale kobiet było niewiele.
Musiała kupić buty i płaszcz. Szła do domu, pokonując potworne zmęczenie — nie czuła rąk ani nóg, musiała wykonywać prace domowe, gotować, a o świcie doić krowy. Ale dawała radę, znosiła wszystko dla dobra swoich dzieci.
Kiedy dzieci dorosły, wyprawiła im wszystkim piękne wesele. Dzieci odeszły, a jej dom opustoszał. Szukała ich codziennie, czekała na nie, ale drzwi jej starego domu otwierały się coraz rzadziej. Z dokładnością co do minuty wiedziała, kiedy przyjedzie autobus z centrum dzielnicy.
Janina szła do bramy z wyprzedzeniem i czekała — może tym razem będzie miała szczęście. Przygotowała też smakołyki: jajka, świeże mleko, śmietanę. Trzymała krowę tak długo, jak mogła. Wszystko dla dzieci.
Kiedy Janinę zaczęło boleć, dzieci na zmianę zabierały ją do swoich domów. Czuła, że nie jest im potrzebna — zostawała u jednego, potem u drugiego, a oni przekazywali ją sobie jak ciężkie brzemię.
Nie czuła się jak w domu, była jeszcze bardziej samotna niż na gospodarstwie. Była samotna w domu, siedziała sama przez dwa dni, a potem brała laskę i szła do wioski. Ludzie przyjmowali ją, rozmawiali z nią, karmili. Ale przede wszystkim Janina lubiła odwiedzać Halinę. Jej dom znajdował się na skraju wioski, a sama Halina była bardzo przyjazną kobietą.
Jednak pewnego dnia była w złym humorze; kiedy zobaczyła Janinę w drzwiach, powiedziała: "Moja droga, nie mam dla ciebie czasu. Idź do swoich dzieci, masz ich dużo..."
Janina nie spodziewała się tego i zawróciła na podwórko: "Przepraszam, przepraszam. Rozumiem..." Halina natychmiast pożałowała swoich czynów, ale potem uspokoiła się, że wieczorem przyniesie babci placki.
Janina szła do domu, miała łzy w oczach, nic nie widziała ani nie słyszała. Nagle usłyszała dźwięk hamulców i krzyk. Piotr, który wyskoczył z samochodu, krzyczał i przeklinał. Stara kobieta w końcu się obudziła i zdała sobie sprawę, że stoi na środku drogi, którą kiedyś wybrukowała własnymi rękami.
Nie widzę, dokąd zmierzają moje stopy. Nie chciałam cię skrzywdzić" - drżała staruszka. "Już dobrze, już dobrze, uspokój się" - powiedział mężczyzna, powstrzymując łzy. Rozpoznał biedną kobietę i dobrze znał historię jej życia. Patrząc na Janinę, ludzie nie raz mówili: "Boże, nie pozwól, abyś dożyła tego — wychowała sześcioro dzieci i została sierotą na starość".
Zerknij: Ten prosty oprysk sprawi, że pomidory będą soczyste i duże. Wystarczą trzy proste produkty
O tym się mówi: Oburzające sceny w trakcie ostatniego pożegnania Jerzego Stuhra. Tak zachowywało się wielu żałobników