Matka uważa, że to niesprawiedliwe, bo to ona powinna dziedziczyć po babci. Tylko moja babcia zdecydowała inaczej, ponieważ przez ostatnie cztery lata jej życia tylko mój mąż i ja byliśmy u jej boku. Moją matkę można nazwać samolubną. Zawsze stawiała swoje interesy ponad innymi.

Ponad moje, mojej siostry i jej własnej matki. Moja matka była trzykrotnie zamężna, ma dwójkę dzieci — mnie i moją młodszą siostrę. I obie nie mamy z nią najlepszych relacji. Nigdy nawet nie poznałam mojego ojca. To znaczy, poznałam, ale nie pamiętam, rozwiedli się, gdy miałam półtora roku, a potem nigdy nie pojawił się w naszym życiu.

Moja mama i ja mieszkałyśmy z babcią do siódmego roku życia. Zawsze myślałam, że babcia jest zła, bo moja mama dużo płacze. Z wiekiem zrozumiałam, że to nieprawda. Moja babcia do końca starała się zrobić coś ze swoją córką. Potem moja matka wyszła ponownie za mąż i zamieszkałyśmy z moim ojczymem.

W tym małżeństwie urodziła się moja siostra. Mieszkaliśmy z moim ojczymem przez kolejne sześć lat, a potem się rozwiedli, ale tym razem nie poszliśmy do domu mojej babci, mój ojczym dał nam możliwość zamieszkania w jego mieszkaniu, a on poszedł gdzieś do pracy. Dwa lata później moja matka ponownie wyszła za mąż, a my wprowadziliśmy się do jej nowego męża.

Nie był zadowolony z mojej siostry i mnie, ale nigdy nie skrzywdził nas celowo, chociaż nie brał udziału w naszym wychowaniu. Podobnie jak nasza matka. Ogólnie mieli bardzo burzliwy związek z zazdrością, intrygami i tłuczeniem naczyń. Co kilka miesięcy moja matka zaczynała pakować walizki, a mój ojczym ją powstrzymywał.

Moja siostra i ja od dawna byłyśmy zmęczone tym przedstawieniem, więc nie zwracałyśmy na nie uwagi. Nawet moja młodsza siostra zrozumiała, że mama nie zamierza uciekać, a ja wytłumaczyłam jej, że dorośli bawią się w takie gierki.

Ogólnie rzecz biorąc, moja siostra i ja zawsze byłyśmy blisko. Zajmowałam się jej wychowaniem, bo mama nie miała na to czasu. Mieliśmy też dużo pomocy ze strony mojej babci ze strony matki i ze strony taty. Obie traktowały nas dobrze, mimo że nie byłam ich wnuczką.

Kiedy dostałam się na uniwersytet i zamieszkałam w akademiku, moja siostra wprowadziła się do babci, a ojciec pomagał jej finansowo. Mój ojczym w końcu mógł odetchnąć z ulgą, a mama nie była szczególnie zestresowana. Na początku moja siostra i ja odwiedzaliśmy ją od czasu do czasu, ale generalnie był to raczej obowiązek.

Później komunikacja ograniczyła się do rozmów telefonicznych i pozdrowień w święta. Podczas gdy ja akceptowałam matkę taką, jaka była i nie żywiłam do niej urazy, moja siostra miała całą listę skarg na matkę. Zawsze była bardziej wrażliwa.

W końcu przestała z nią rozmawiać. Od tego czasu moja siostra i matka rozmawiały tylko przez telefon. Dorastałyśmy, a pięć lat temu moja siostra wyszła za mąż i przeprowadziła się z mężem na Mazury, skąd pochodził jej chłopak.

Mój chłopak i ja spotykaliśmy się od dłuższego czasu, ale nie spieszyliśmy się z pójściem do urzędu stanu cywilnego. Nie mieliśmy własnego mieszkania, mieszkaliśmy w wynajmowanych mieszkaniach. Nadal komunikowałam się z babcią, a ta komunikacja była znacznie cieplejsza niż z matką.

Ta osoba szczerze się o mnie martwiła, zawsze starała się pomóc, ale starałam się jej nie obciążać. W ostatnich latach zdrowie mojej babci bardzo się pogorszyło, ale nigdy nie narzekała, mówiła o swoim wieku, pogodzie i o tym, że wszystko minie. Kiedy moja babcia została zabrana do szpitala, bardzo się bałam.

Lekarz, który badał jej stan, powiedział mi, że ma całą masę chorób, więc potrzebuje szczególnej uwagi i opieki. Kiedy wróciła ze szpitala, odwiedzałem ją codziennie po pracy.

Przynosiłam jej zakupy, gotowałam, zmywałam naczynia, sprzątałam, piłam z nią herbatę — zawsze było coś do zrobienia. Pilnowałam też, żeby nie zapomniała wziąć leków. Mama ograniczała się do kilku telefonów w miesiącu, ja przez pół roku jeździłam po okolicy, czasem przyjeżdżałam z narzeczonym, on coś naprawiał, przestawialiśmy pokój, żeby babci było wygodniej.

Potem babcia zaproponowała nam, żebyśmy się do niej wprowadzili. Powiedziała, że będzie spokojniejsza, że ktoś zawsze będzie przy niej i będziemy mogli zacząć oszczędzać na własne mieszkanie, zamiast wydawać pieniądze na czynsz.

Nie zastanawialiśmy się długo. Mój chłopak i ja byliśmy już przyzwyczajeni do rozmów z babcią, ufała nam. Przeprowadziliśmy się, a cztery miesiące później zaszłam w ciążę. Moja babcia była zachwycona perspektywą posiadania prawnuczki. Mój mąż i ja pobraliśmy się miesiąc po tym, jak dowiedzieliśmy się o ciąży. Pobraliśmy się tak po prostu, bez sukni, świadków i gości. Świętowaliśmy z moją babcią i kilkoma przyjaciółmi, moja mama i ojczym nie przyszli, a pogratulowali nam telefonicznie.

Po porodzie moja babcia złamała nogę, gdy upadła na lód. Byłam rozdarta między dzieckiem a babcią, a mój mąż pracował i zajął się domem. Moja mama, której pomoc bardzo by się przydała, odmówiła przyjazdu, ponieważ źle się czuła i miała ważne sprawy do załatwienia, obiecując, że będzie później. A potem moja babcia doznała udaru i zrobiło się bardzo ciężko, miałam na rękach dwójkę bezbronnych dzieci.

Gdyby nie bezinteresowna pomoc mojego męża, zwariowałabym. Czasami miałam ochotę głośno płakać, tarzać się po podłodze i rwać włosy z bezsilności. Pielęgnowaliśmy moją babcię. Była w stanie samodzielnie chodzić, jeść i mówić, choć bardzo powoli, ale było to zwycięstwo. Po udarze żyła jeszcze dwa lata, widziała pierwsze kroki swojej prawnuczki i odeszła spokojnie, we śnie.

Mój mąż i ja byliśmy po prostu zdruzgotani jej odejściem. Była bardzo pogodną osobą, nigdy nie narzekała, zawsze starała się pomóc. Tęsknimy za nią, mama przyszła tylko na pogrzeb. I wtedy zaczęła się przygoda z mieszkaniem.

Moja mama była pewna, że odziedziczy mieszkanie po śmierci babci, ale babcia podarowała mi mieszkanie zaraz po urodzeniu prawnuczki, więc nie było czego dziedziczyć. To nie odpowiadało mojej mamie, zażądała przepisania mieszkania na nią, bo inaczej pójdzie do sądu.

- To się nie uda! Nie obchodzi mnie, kto się nią opiekował, mieszkanie powinno być moje zgodnie z prawem.

Tego dnia moja matka zniknęła dla mnie. Ale jeśli śmierć mojej babci sprawiła mi głęboki ból, "śmierć" tej kobiety przyniosła tylko ulgę. Myślę, że zobaczyłam w mojej matce to, co moja siostra widziała dawno temu. Nie jest zainteresowana żadnym mieszkaniem, a ja już poprosiłam prawnika. Będziemy nadal mieszkać w mieszkaniu podarowanym nam przez moją babcię i nazwiemy naszą drugą córkę na jej cześć.

Nie przegap: Z życia wzięte. "A nie mówiłam?! Twoja żona nie chce z nami mieszkać": Chce mieć własny pałac

Zerknij: Zaskakująca informacja o Danucie Martyniuk. Zenek nie wie, co będzie w przyszłości