Mój syn i synowa teraz mnie nie odwiedzają, ani nie dzwonią. Obrazili się, że odmówiłam zakwaterowania mojej wnuczki. Dziewczyna się mną nie interesuje, wszystko robi po swojemu, a jej zachowanie jest takie, że z pewnością zostanie wyrzucona. Jestem już za stary na takie zmartwienia i taką odpowiedzialność.
Od razu pomyślałam, że ta historia nie skończy się dobrze, ale mimo to zgodziłam się, aby moja wnuczka mieszkała ze mną podczas jej studiów. Postanowiła zrobić to w naszym mieście. Chociaż to nie ona zdecydowała, ale jej rodzice. A dokładniej synowa. Jest tu bardzo aktywna.
Syn z rodziną mieszka w pobliskim miasteczku, dokąd dwadzieścia lat temu udali się zaraz po ślubie. Ale postanowili wysłać swoją córkę na studia do mnie. Nie mogę powiedzieć, że byłam szczęśliwa. Mam trudną relację z synową i wnuczką.
Jak więc nie mówić, jeśli ona nie słucha? Tak więc widywałam moją wnuczkę w ostatnich latach szkoły, kiedy przyjeżdżali w odwiedziny całą rodziną lub kiedy ja ich odwiedzałam, ale patrząc na ich komunikację, mogę powiedzieć, że wnuczka też nie słuchała zbytnio rodziców.
Kiedy postanowili „zadomowić” moją wnuczkę w mieście, w którym mieszkam, od razu zrozumiałam, że nie będzie łatwo. Synowa opowiadała, jak ciężko jest im z pieniędzmi, nie będzie ich stać na mieszkanie, nie jest jasne, jacy sąsiedzi będą w pokoju, nie przydzielono im internatu. Jedna nadzieja we mnie.
Nie jestem przeciwna pomaganiu, ale wyraziłam obawę, że dziewczyna nie będzie mi posłuszna. Synowa roześmiała się i stwierdziła, że dziewczyna dorosła, zmądrzała i nie będzie się już tak bezsensownie zachowywać. Wnuczka usiadła i pokiwała głową z pokorną miną.
Cóż, myślę, że powinniśmy spróbować. Pierwszy miesiąc był normalny. Moja wnuczka poszła do szkoły, wracała grzecznie do domu, sprzątała po sobie, a potem wszystko minęło. Przyjdzie rano, narobi hałasu w kuchni, a potem prześpi się do obiadu. Nie obudzisz jej do nauki, w pokoju śmierdzi alkoholem. Śpi i znowu gdzieś idzie.
Próbowałam jej przemówić do rozumu, ale nie działało. Dopiero, kiedy zawaliła sesję, wydawało się, że zmądrzała. Wzięła się za naukę i pozdawała egzaminy. Minęło kilka tygodni i znów zaczęła się źle zachowywać.
Znowu zaczęły się te spóźnienia, a raczej wczesne przyjazdy, znowu nie nocowała w domu, nie poszła do szkoły, skarciła mnie. Znów część przedmiotów oblała i zdawała ponownie jesienią.
W ciągu tego roku wyczerpała wszystkie nerwy, które mi pozostały. Nie mogę spać, dopóki nie wróci do domu, różne myśli krążą mi po głowie. Chyba nigdy w życiu nie byłam tak często w szpitalu. A to ciśnienie wzrosło, serce zabolało. Kiedy wróciła do domu na wakacje, wreszcie mogłam odetchnąć.
Nie opowiadałam synowi i synowej o wszystkich przygodach mojej wnuczki, tylko ogólnie. Nie uwierzyli mi, bo w domu dziecko jest zupełnie inne. Niczego nie udowadniałam, po prostu wskazałam, że nie będę już w stanie jej zakwaterować, niech poszukają innych opcji.
Było sporo oburzenia, że jestem złą babcią, ale było mi to obojętne, drugiego roku bym nie przeżyła. Rozmowa odbyła się w lipcu. Mimo wszystko rozwiązali sprawę edukacji mojej wnuczki, przynajmniej mnie nie ciągnęli, ale od tego momentu nikt nie dzwonił, byli obrażeni.
Nawet moje połączenia nie są odbierane. Szkoda oczywiście, że wszystko tak się potoczyło, ale nawet w takich warunkach czuję się spokojniejsza.
Myślicie, że dobrze zrobiłam?
To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. "Specjalnie zdecydowałeś się urodzić córkę, więc mieszkaj z nią sama": Powiedział mąż do ciężarnej żony
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Poważny zwrot akcji w życiu zawodowym "Kurzopków". Co zaproponował Polsat Kasi Cichopek i Maćkowi Kurzajewskiemu
O tym się mówi: Co powoduje, że ogórki są puste w środku? Najważniejsze powody i jak ich unikać