Spotykałam się z Wiktorem przez ponad rok przed ślubem. Biorąc pod uwagę fakt, że ja zbliżałam się już do trzydziestki, on miał trzydzieści pięć lat, całkiem logiczne było sprawdzenie naszego związku.

Nie mogę powiedzieć, że darzyłam go tak ognistą miłością, tak jak on darzył mnie, ale nasz związek bardzo mi odpowiadał. Wiktor traktował mnie z uwagą jak kobietę, dawał prezenty i kwiaty na każdą okazję, nasz czas wolny był urozmaicony, od teatru po spływy kajakowe, ale mężczyźnie najwyraźniej nie spieszyło się z oświadczynami.

Zanim zdecydowałem się wziąć inicjatywę w swoje ręce, znaliśmy się już od dawna, że ​​tak powiem, ze wszystkich stron, często nocowałam u Wiktora, ale rano znów rozproszyliśmy się do swojej pracy.

W mieszkaniu Wiktora, ilekroć przychodziłam, zawsze panował idealny porządek, w lodówce był komplet naczyń, byłam zaskoczona, jak sobie z tym wszystkim radzi, a właściciel mieszkania uśmiechał się i nie wdawał się w szczegóły.

I tak podczas kolejnej kolacji w restauracji zapytałem wprost: "Witek wydaje mi się, że ty i ja musimy pomyśleć o perspektywach. Chcę prawdziwej rodziny, dzieci".

Witek spojrzał na mnie ze zdziwieniem i zapytał: – Czy na pewno jesteś zadowolony ze wszystkiego, co mnie dotyczy?".

Wzruszyłam ramionami: „Gdybym nie była pewna, nie zaczynałbym tej rozmowy”.

"OK, zamieszkaj ze mną, pożyjemy kilka miesięcy, a potem podpiszemy" - powiedział Witek.

W ciągu dwóch dni zamieszkałam z narzeczonym. Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się, że na głowę spadnie mi aż tyle dodatkowych zmartwień. Wszystkie zadania domowe zostały mi przydzielone. Gotowanie, sprzątanie, pranie i prasowanie, zakupy spożywcze – absolutnie wszystko!

Stało się tak pomimo tego, że mój dzień pracy był tylko o godzinę krótszy niż dzień pracy Wiktora. I spokojnie cieszył się wszystkimi dobrodziejstwami. Wiktor nie chciał jeść wczorajszych potraw, jedynym wyjątkiem był barszcz, żądał, aby w mieszkaniu jak poprzednio było idealnie czysto i schludnie, nie tolerował, jeśli postawiłam coś w innym miejscu, niż był przyzwyczajony.

Któregoś dnia poskarżyłam się mamie na te wszystkie problemy, a ona dała mi prostą radę: „Więc zostaw go, skoro to takie trudne!” Potem moja mama i ja nawet trochę się pokłóciłyśmy, powiedziałam, że w naszej rodzinie obowiązki domowe również spadły na nią, na co moja mama ponownie odpowiedziała bez wahania: „Więc bądź cierpliwy i wyjdź za mąż, nie ma trzeciej opcji!”.

Kobiety/YouTube @Czas na historię
Kobiety/YouTube @Czas na historię
Kobiety/YouTube @Czas na historię

Uznałam, że z czasem sytuacja w życiu codziennym się unormuje i po dłuższych cierpieniach wreszcie wzięłam ślub. Niestety moje nadzieje na unormowanie się sytuacji, nie spełniły. Wiktor już jako mąż, kontynuował swoje zachowanie. W przeciwieństwie do mojego męża nie miałam absolutnie żadnego wolnego czasu. Chodził na siłownię i łowił ryby, przed snem miał ochotę na aktywny seks, ale z każdym dniem moja aktywność spadała coraz bardziej.

W końcu, gdy mój mąż powiedział mi, że jutro nie ma się w co ubrać do pracy, nie mogłam tego znieść i zapytałam, dlaczego widzi we mnie wieczną gospodynię. A mój mąż dał mi oszałamiającą odpowiedź: "Ponieważ jesteś kobietą, to normalne!".
Zaczęliśmy się kłócić, ale Wiktor nie słyszał moich argumentów, że pracujemy prawie tak samo, a różnica w zarobkach między nami jest niewielka. Odpowiedział, że jak będę siedział w domu, to zgłupieję, więc praca jest dla mojego dobra! Wszystko skończyło się na tym, że postanowiłam urządzić „bunt”, postawiłam mężowi ultimatum w sprawie podziału obowiązków domowych, ale on zupełnie obojętnie stwierdził:

"W takim razie rozwód. Wynajmę sobie gosposię i będzie spokój" - powiedział mój mąż.

Para/YouTube @Czas na historię
Para/YouTube @Czas na historię
Para/YouTube @Czas na historię

W ciągu dwóch miesięcy rozwiedliśmy się. Moje oficjalne doświadczenie rodzinne to nieco ponad trzy lata. Co dziwne, wszyscy oprócz mnie zareagowali spokojnie na rozwód, zarówno Witek, jak i nawet moja matka. Przypomniała mi o moich skargach i powtórzyła to, co powiedziała wcześniej: "Trzeba było albo to znieść, albo nie wychodzić za mąż!".

To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. "Mój ojciec uważa, że ​​ja i mój mąż jesteśmy zobowiązani mu pomagać": Nie rozumie, że nie zawsze chcemy!

Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Kondolencje płyną z całego świata. Nie ma już z nami znanego aktora

O tym się mówi: Karol Strasburger przerwał milczenie. Nie pracuje dla TVP