Mój mąż zmarł dawno temu, córka skończyła szkołę, poszła na studia i wyjechała do innego miasta. Tam, po studiach, znalazła pracę i została. A ja zostałam sama. To był dzień wolny.
Umyłam twarz i przygotowałam się do jedzenia. Ile czasu potrzebuję sama? Postanowiłam, że pójdę do sklepu po chleb i może kupię sobie coś smacznego. W drodze do sklepu przechodziłam przez park.
Tam, pod jednym z drzew, zauważyłam dziwne zawiniątko. Postanowiłam podejść bliżej. Gdy się zbliżyłam, zawiniątko nagle się poruszyło. Zdrętwiałam ze zdziwienia i powoli podeszłam bliżej.
W zawiniątku była mała dziewczynka. Nie mogłam uwierzyć w to, co się stało. Zadzwoniłam na policję, jej rodzice byli alkoholikami, nie chcieli dziewczynki, mieli już trójkę dzieci. Więc matka wyrzuciła dziewczynkę. Gdyby nie ja, umarłaby.
Oczywiście dziewczynka nie wróciła do takich rodziców, została wysłana do sierocińca. Dziewczynka nie miała już żadnych krewnych. Po tym incydencie przestałam spać w nocy: cały czas myślałam o dziecku.
Postanowiłam ją adoptować. Wszyscy próbowali mi to wyperswadować: moi przyjaciele i moja własna córka. "Dlaczego miałabyś to robić? Przecież masz już 53 lata!". Ale nie zmieniłam zdania: "Nie wyszłaś jeszcze za mąż, nie mam wnuków. Jestem taka samotna, mieszkasz tak daleko ode mnie!"
Postąpiłam słusznie. Wkrótce w moim domu pojawiła się Weronika. Na początku było mi naprawdę ciężko się odnaleźć w nowej sytuacji. W końcu nie byłam już młoda i nikt mi nie pomagał, ale dałam radę.
Rzuciłam pracę i zaczęłam wynajmować mieszkanie, które odziedziczyłam po mojej bezdzietnej ciotce. Wera i ja żyłyśmy za te pieniądze. Z czasem moja córka zaakceptowała Weronikę i nawet zaczęła nam trochę pomagać.
Minęło dwanaście lat...
Weronika wyrosła na wspaniałą dziewczynę — miłą, troskliwą i delikatną. Pomaga mi we wszystkim, zawsze jest mi posłuszna. Nigdy nie żałowałam, że ją przygarnęłam. O moją adoptowaną córeczkę jestem spokojna: jeśli umrę, nie zostanie sama — moja najstarsza córka, która nigdy nie wyszła za mąż i nigdy nie miała dziecka, weźmie ją do siebie.