Nerwy od razu zaczynają puszczać, nacisk na sumienie, sprawa kończy się awanturą, a ja pokornie trzymam się blisko nich. Wiem, że to moja wina. Powinnam być twardsza i bronić własnego zdania. Próbuję to robić, ale nadal jestem zirytowana niesprawiedliwym traktowaniem.
Rodzice nie mają żadnych uwag do mojej siostry, która nie interesuje się ani tym, co się dzieje w domu, ani w nim nie pomaga. Będzie do nich dzwonić kilka razy w roku - są tak szczęśliwi i radośni, że pojawiła się najstarsza córka. Kiedy ja chciałam się wyprowadzić, nie chcieli mnie wypuścić.
Moi rodzice nie są jeszcze starzy, nie mają sześćdziesięciu lat, ale to nie przeszkadza im to w wykorzystywaniu mnie, jakby sami byli już słabi i nic nie mogli zrobić. Tak to się działo od najmłodszych lat. Między mną a siostrą było dziesięć lat różnicy, moja mama urodziła ją, gdy miała osiemnaście lat.
Od zawsze nasi rodzice lepiej traktowali moją siostrę niż mnie. Mogła nocować u znajomych, jeździć na obozy, po szkole wyjechać na studia do innego miasta, żeby spokojnie się uczyć. Ja tego nie miałam. Zawsze miałam mnóstwo obowiązków, nie wolno mi było nigdzie wychodzić, bo „w domu jest dobrze”.
Gdy chciałam aplikować na studia, od razu mi powiedziano – tylko w naszym mieście. "Wyjedziesz do innego miasta, możesz zapomnieć, że masz rodziców! – powiedziała mi mama podczas awantury. Zostałam.
Kiedy moja siostra przyjeżdża do domu z wizytą, zawsze witana jest jak królowa. Rodzice nie powiedzieli jej ani słowa, nie robili jej wyrzutów, że opuściła rodzinę. To ja zawsze byłam krytykowana. Zawsze byłam rodzicom coś winna. Muszę tam być, muszę pomóc, muszę być posłuszna, wszystko muszę. Po studiach znalazłem pracę i chciałam wyprowadzić się od rodziców.
Powiedziano mi, że nigdzie nie pójdę. Stwierdzili, że skoro mam dom, to po co mam się włóczyć po obcych. Postanowiłem nalegać na swoje. W rezultacie pokłóciliśmy się tak bardzo, że tacie wzrosło ciśnienie, trzeba było wezwać pogotowie, a mama zażyła masę środków uspokajających. I znowu się wycofałam.
Przez całe dwa lata nie poruszałam tematu mojej przeprowadzki, choć mieszkanie z rodzicami było trudne i niewygodne. Nie mogłam zostać po pracy, bo mama od razu zaczęła dzwonić i pytać, gdzie jestem. Nie mogłam wyjechać na weekend – tata od razu chwytał mnie za serce.
Nie było też mowy o przyprowadzeniu nowego mężczyzny lub przenocowaniu u niego. Wszelkie rozmowy na ten temat kończyły się potężną awanturą. W końcu udało mi się przenieść na swoje, ale nawet nie przypuszczacie, co musiałam przejść, aby to osiągnąć. Zniosłam naprawdę wiele okropności.
Pakowałam swoje rzeczy, a w plecy leciały mi przekleństwa matki, wyrzuty, że porzucam rodzinę, jedyne osoby, które zawsze o mnie dbały. Ogólnie rzecz biorąc, powiedzieli mi wiele rzeczy, których normalni rodzice nie powiedzieliby swoim dzieciom.
Kiedy się przeprowadziłam, mama przez miesiąc pisała do mnie wiadomości z najróżniejszymi obrzydliwościami, których istota sprowadzała się do tego, że zostawiłam ich samymi sobie. To dwójka zdrowych, dorosłych osób, pracują, nie mają problemów z poruszaniem się.
Jaki jest problem? Potrzebujesz pomocy w sprzątaniu? Przyjdę i pomogę, ale przecież mogą sami umyć naczynia. Cały czas wyrzucali mi, że ich opuściłam. Przeprowadziłam się do innego mieszkania! Moja siostra mieszka w innym mieście i nic, żadnych skarg na nią.
W końcu zapytałam mamę dlaczego, a ona tylko patrzyła na mnie i milczała. Teraz mój narzeczony proponuje przeprowadzkę do innego miasta. Jest tam wezwany do pracy, zapewnione zostanie mieszkanie. Naprawdę chcę jechać, to szansa na ucieczkę.
Rodzice oczywiście zabraniają mi jechać, bo „lata mijają, młodsi nie jesteśmy, trzeba być w pobliżu”. Mają gdzieś to, czego ja chcę. Byłam z nimi przez całe życie. Teraz kolej na moją siostrę, bo inaczej będzie przyjeżdżać kilka razy w roku, odwiedzać i wyjeżdżać. Niech i ona wypełni swoje obowiązki wobec rodziców.
Zaplanowaliśmy już tę przeprowadzkę. Gdy wszystko się wydarzy, powiem o tym rodzicom. Nie chcą się komunikować - dla mnie jest to łatwiejsze. Mam dość życia dla nich. Chcę żyć dla siebie! Czy to naprawdę takie złe?
To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. "Mój syn zatrzasnął ojcu drzwi przed nosem": Miał ku temu ważny powód
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Ewa Drzyzga dawała wyraz swemu poirytowaniu w „Dzień Dobry TVN”. Gwiazda miała dość swojego partnera z programu. Krzysztof Skórzyński się nie popisał
O tym się mówi: Dagmara Kaźmierska i jej syn w ogniu krytyki. Skandal w "Tańcu z Gwiazdami"