- Bądź wdzięczny, że cię urodziłam! - powiedziała kiedyś do syna.
Z jakiegoś powodu moja teściowa kocha tylko swoją córkę Alicję, którą urodziła, gdy mój mąż miał 13 lat.
Kiedy pobraliśmy się z mężem, teściowa nie pozwoliła nam nawet zamieszkać w jednym z jej trzech mieszkań, abyśmy mogli zaoszczędzić pieniądze na zakup własnego lokum. Moja teściowa ani razu nie opiekowała się naszymi dziećmi. Zawsze była zajęta. Istniała dla niej tylko jej córka i rozwiązywała tylko jej problemy.
Pewnego dnia znaleźliśmy się w bardzo trudnej sytuacji. Nasza najstarsza córka zachorowała i trafiłam z nią do szpitala. Musiałam zostawić z kimś naszego najmłodszego syna, który miał wtedy dwa lata, a mąż nie mógł wyjść z pracy. Zadzwoniłam do teściowej i poprosiłam ją o opiekę nad wnukiem, ale odmówiła. Potem Karol wziął zwolnienie lekarskie w pracy, za co został zwolniony. W tym czasie borykaliśmy się z problemami finansowymi. Było bardzo ciężko, dopóki Karol nie znalazł nowej pracy.
Wtedy siostra mojego męża poszła na studia. Oczywiście poszła na płatny wydział. Za jej studia płaciła teściowa. Ponadto teściowa dała córce dwa swoje mieszkania. Alicja mieszkała w jednym mieszkaniu, a drugie wynajmowała. Ogólnie siostra męża żyła i mieszkała dobrze. Nigdy nie miała żadnych problemów. We wszystkim pomagała jej matka.
Potem Alicja wyszła za mąż i urodziła dziecko. Teściowa miała ulubionego wnuka od swojej uwielbianej córki. Chłopiec mieszkał z babcią. W tym czasie jego matka rozwiodła się już z pierwszym mężem i postanowiła ułożyć sobie życie osobiste. Uznała to za bardzo interesujące: wyszła za mąż po raz drugi i wyjechała do Francji. Swojego syna zostawiła matce.
Po wyjeździe Alicji teściowa zaczęła chorować. Ciężko jej było radzić sobie samej z małym dzieckiem i wtedy przypomniała sobie, że ma starszego syna i synową. Długo przekonywała męża, żebyśmy z nią zamieszkali. Mówiła, że jest jej bardzo ciężko i że sama nie poradzi sobie z wnukami.
W końcu zamieszkaliśmy w trzypokojowym mieszkaniu teściowej. Musieliśmy mieszkać w czwórkę w jednym pokoju: ja, mój mąż, nasza córka i syn. Ukochany wnuk i teściowa mieli osobny pokój. Mieszkaliśmy we czwórkę w jednym pokoju.
Teściowa kupowała swojemu ulubionemu wnukowi wszystko: ubrania, słodycze, zabawki, ale naszym dzieciom nigdy nic nie kupiła ani nie dała.
Pewnego razu mój syn zachorował na ospę wietrzną. Teściowa wyrzuciła nas z mieszkania. Powiedziała, żebyśmy wrócili dopiero wtedy, gdy Igor wyzdrowieje, w przeciwnym razie jej ulubiony wnuk Oluś może zachorować.
To było straszne! Miałam na rękach dziecko z wysoką gorączką, stałam w wejściu i nie wiedziałam, co robić. Dobrze, że przyjaciółka zlitowała się nade mną i udzieliła mi schronienia. Kiedy mój syn wyzdrowiał, zabrałam córkę do przyjaciółki. Nie mogłam dłużej mieszkać z teściową.
Dwa tygodnie później nasi lokatorzy się wyprowadzili. W końcu wynajmowaliśmy nasze mieszkanie i zaczęliśmy mieszkać w nim we trójkę. Mój mąż został z mamą. Jego mamie trudniej było wychowywać jedno dziecko niż jego żonie dwójkę dzieci.
I tak żyliśmy przez dwa lata, a potem mój mąż i ja rozwiedliśmy się. Mój były mąż przepisał połowę mieszkania na dzieci.
Potem matka mojego byłego męża zachorowała i mąż chciał, żebym się nią zajęła. Miałam wolny grafik i mogłam to zrobić, ale odmówiłam. Okazałam się bardzo mściwa: nie mogłam wybaczyć teściowej tego, jak traktowała mnie i moje dzieci.
Kilka miesięcy temu spotkałam sąsiadkę teściowej. Powiedziała mi, że Alicja wróciła i zabrała ze sobą Olusia. Były mąż zostawił matkę po tym, jak dowiedział się, że zapisała wszystkie swoje mieszkania Olusiowi, swojemu wnukowi. Synowi w ogóle nic nie zapisała. Był bardzo obrażony na własną matkę. Były mąż spakował swoje rzeczy i krzyknął do matki:
- Ja się tu tobą opiekuję! A ty zostawiłaś jej cały spadek! Straciłem wszystko przez ciebie! Przez ciebie rozwiodłem się nawet z żoną!
Kiedy mój syn i córka dowiedzieli się o tym, chcieli pojechać do babci. Byłam temu całkowicie przeciwna. Nie chciałam widzieć mojej teściowej, ale uległam moim dzieciom i pojechaliśmy do domu mojej byłej teściowej.
Drzwi do mieszkania były otwarte. W mieszkaniu bardzo śmierdziało, było brudno. W lodówce nie było jedzenia.
Córka poszła po zakupy, a syn zaczął sprzątać. A ja zaciągnęłam byłą teściową do łazienki. Szepnęła do mnie:
Co ty tu robisz? Chcesz mój spadek? Chcesz moje mieszkania? Nic nie dostaniesz, nic nie dostaniesz!
Wściekłam się i syknęłam jej do ucha:
- Zatrzymaj swoje mieszkania! Nie chcę ich! Nie dla mnie, nie dla moich dzieci! A teraz uśmiechnij się do swoich wnuków i udawaj, że bardzo się cieszysz, że przyjechaliśmy. W przeciwnym razie zostaniesz sama, a my odejdziemy i nigdy nie wrócimy. A kiedy umrzesz, będziesz tu leżeć przez długi czas. Nikt nie będzie wiedział, że nie żyjesz. Czy tego właśnie chcesz? Nie? Dlatego będziesz się uśmiechać do swoich wnuków. Rozumiesz mnie?
Teściowa skinęła głową.
Syn posprzątał mieszkanie, córka ugotowała obiad. Wykąpałam teściową i położyłam do czystego łóżka.
- Jak ona żyje sama? - zapytała córka.
- Nie wiem! Sąsiedzi muszą jej pomagać.
- Przyjdziemy! - powiedział syn.
Moje dzieci nakarmiły babcię i pożegnały się:
- Nie będziesz się nudzić! Wrócimy jutro!
Moja teściowa uśmiechnęła się, ale było oczywiste, że nie uśmiechała się szczerze.
- Dziękuję, moi dobrzy!
Bardzo często odwiedzamy moją teściową. Za każdym razem uśmiecha się bardziej szczerze i ciepło. Może zrozumie, że się myliła i naprawdę pokocha moje dzieci?
To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. Tego dnia moja synowa krzyczała na mnie tak głośno, że aż drżały mi ręce. Wnuki się bały
O tym się mówi: Po tych słowach łzy same cisną się do oczu. Poruszające pożegnanie Tomasza Komendy