Moi rodzice nauczyli mnie bycia niezależną i samowystarczalną. Zawsze w siebie wierzyłam i znałam swoją wartość. Ukończyłam uniwersytet z wyróżnieniem. Moi rodzice nagrodzili mnie za to jednopokojowym mieszkaniem. Było nowe i z gołymi ścianami. Rodzice nie chcieli go za mnie urządzać, bo uznali, że to moje miejsce i mam je urządzić po swojemu.
Tata powiedział, że może urządzanie potrwa dłużej, ale przynajmniej będzie tak, jak sama chcę. Tata miał rację. Urządzanie trochę trwało, ale opłacało się włożyć każdą złotówkę w pracę. Oczywiście tata pomógł mi w najtrudniejszych pracach. Płytki w łazience i kuchni są jego zasługą. W końcu mogłam wspólnie z rodzicami wyprawić parapetówkę.
Tata poradził mi, żebym nie spieszyła się ze ślubem. Stwierdził, że najpierw powinnam skupić się na karierze. Dodał, że oczywiście, jeśli spotkam tego właściwego, mogę brać ślub, ale nigdy nie powinnam zatracić przy tym samej siebie.
Posłuchałam go i 5 lat później kierowałam już działem zarządzania w prestiżowej firmie. Mój pensja była na wysokim poziomie, dzięki czemu mogłam pomyśleć o nowym mieszkaniu dla siebie, większym niż to podarowane mi przez rodziców. W tym czasie nie miałam żadnego partnera na dłużej. Kilka przelotnych romansów i tyle.
Tuż przed 30. urodzinami postanowiłam skupić się trochę na życiu prywatnym. Szukałam partnera, który będzie dla mnie wsparciem, doceni moją niezależność i nie będzie ograniczał ani mnie, ani siebie.
Wiktora poznałam za pośrednictwem aplikacji randkowej. Zaczęliśmy wymieniać swoje wiadomości. Potem zdecydowaliśmy się na wideo rozmowę. Wpadliśmy sobie w oko i postanowiliśmy się spotkać. Zaprosił mnie do kawiarni, przyszedł na spotkanie (nie chcę powiedzieć „randka”) bez bukietu, ale szarmancko podarował mi szwajcarską tabliczkę czekolady.
„Prosto z Europy, byłem niedawno w podróży służbowej…” – powiedział.
Przegadaliśmy wtedy dwie godziny. Opowiedziałam mu o sobie, oczywiście bez zbędnego wchodzenia w szczegóły. Wiktor powiedział mi o swojej pracy i ostatniej podróży. Dużo mówił o zwyczajach panujących na Zachodzie.
Potem zdecydowaliśmy się pójść na karaoke. Świetnie się razem bawiliśmy. Już dawno nie czułam się przy nikim tak swobodnie, choć może to zasługa drinków. Wszystko się zmieniło, kiedy zdecydowaliśmy się wyjść. Zawołaliśmy kelnera i poprosiliśmy o rachunek. Wręczył rachunek Wiktorowi, a on kazał podać rozliczenie mi.
Widząc zdziwienie na mojej twarzy, wyjaśnił.
„Zaprosiłem cię do kawiarni, a przyjechaliśmy tu z twojej inicjatywy, w Europie zawsze tak jest – płaci zapraszający”.
Kelner położył rachunek na środku stolika i odszedł. Wzięłam rachunek, zapłaciłam całą kwotę plus napiwek. Wyszliśmy z lokalu i Wiktor zaproponował wzięcie taksówki. Powiedziałam mu, że dojadę do domu sama, nawet jeśli to on płaciłby za taksówkę, skoro wyszedł z taką propozycją.
Wiktor nie nalegał. Chyba zrozumiał, że nie będzie już następnego spotkania.
To też może cię zainteresować: Agnieszka Woźniak-Starak wyznała dlaczego nie ma dzieci. Bardzo bolesne słowa
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Plotki o związku Katarzyny Bondy i Remigiusza Mroza podbiły media lotem błyskawicy. Pisarka w najnowszym wywiadzie wyznała całą prawdę o byłej relacji