Teściowa chętnie płaciła za zajęcia dodatkowe dla wnuka, ale warunek był jeden. To ona decyduje, na jakie dodatkowe lekcje będzie chodził. Mój mąż i ja niestety nie możemy pochwalić się szczególnie wysokimi zarobkami. Tym większym szczęściem jest to, że mieliśmy własne mieszkanie, które zapisała mi moja babcia. Dzięki temu nie musieliśmy brać kredytu hipotecznego.
Jakoś udawało nam się wiązać koniec z końcem. Wszystko zmieniło się po narodzinach dziecka. Wydatki sporo wzrosły, a nasz domowy budżet nie był z gumy. Na szczęście mogliśmy liczyć na pomoc ze strony moich rodziców i teściowej. Kiedy mój syn poszedł do przedszkola, zaczął marzyć o dodatkowych zajęciach. Chciał podobnie jak jego koledzy chodzić na piłkę i lekcję rysunku.
Wszystko kosztowało. Wtedy z pomocą przyszli moi rodzice. Zdecydowali, że będą płacić za dodatkowe lekcje naszego syna. Przynajmniej przez 3 miesiące. To miał być czas, kiedy nasz syn sprawdzi, czy faktycznie nadal chce to robić. Od razu zaznaczyli, że nie będą później w stanie finansować zajęć.
Mój syn był zachwycony zajęciami i chętnie brał w nich udział. My jednak wciąż głowiliśmy się, skąd weźmiemy pieniądze później. Wtedy mój mąż stwierdził, że powinniśmy poprosić o pomoc jego matkę. Nie narzekała na brak pieniędzy. Niechętnie się na to zgodziłam. Zadzwoniliśmy do niej i umówiliśmy się na wizytę.
Teściowa bez większego entuzjazmu zgodziła się nas wesprzeć. Co miesiąc na moje konto trafiał przelew. Teściowa do każdej sumy dopisywała słowa „zajęcia dodatkowe dla Marcina”, jakby obawiała się, że wydam je na coś zupełnie innego.
Minęło półtora roku. Nasz syn nie chciał już chodzić na rysunek, stwierdził, że znacznie bardziej wolałby brać lekcje pływania. Oczywiście nie informowałam teściowej o zmianie zajęć. Myślałam, że nie ma większego znaczenia, za jakie zajęcia płaci, tym bardziej, że kwota się nie zmieniła. Wygląda na to, że popełniliśmy spory błąd.
Kiedy teściowa dowiedziała się od naszego synka, że przestał chodzić na rysunek, bo woli basem, teściowa tylko zmarszczyła brwi, a kiedy dziecko poszło się bawić, powiedziała:
„Moi drodzy. Umawialiśmy się na coś zupełnie innego. Dawałam na konkretne lekcje, a wy wydajecie pieniądze jak chcecie. Koniec przelewów” – powiedziała.
Nic nie pomogły nasze zapewnienia, że przecież wydajemy nadal wszystkie pieniądze od niej na zajęcia dodatkowe naszego syna. Uznała, że ją oszukaliśmy, nie informując jej o zamianach. Mój mąż zaczął się kajać, ale i to nic nie dało. Wydaje mi się, że moja teściowa po prostu nie chciała dłużej płacić za lekcje. Szukała tylko pretekstu, żeby zrezygnować i w końcu go znalazła.
To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. Ludzka podłość ma różne oblicza. Macocha zostawiła dziewczynkę samą na obrzeżach miasta
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Daniel Martyniuk wpadł w głębokie tarapaty. Syn króla disco polo będzie musiał odpowiedzieć za swoje czyny. Wraca głośna sprawa sprzed kilku lat
O tym się mówi: Wiadomo, ile zebrał WOŚP w tym roku. Ta kwota przeprawia o zawrót głowy