Całe swoje życie spędziłam w dwupiętrowym domu na obrzeżach miasta. Dom został zbudowany na długo przed tym, jak pojawiłam się na świecie. Wiązało się z nim tak wiele wspomnień. Może nie wszystkie były dobre, ale wszystkie były dla mnie cenne. To tu spędziłam dzieciństwo i młodość. Tu przywiozłam swojego narzeczonego, żeby przedstawić go moim rodzicom.

Po ślubie się wyprowadziłam. Wróciłam do niego jako trzydziestoletnia kobieta z dzieckiem na rękach. Nie układało mi się z mężem i w końcu oboje uznaliśmy, że nie ma co ciągnąć czegoś, co oboje nas unieszczęśliwia. Wróciłam do rodziców. Lata mijały, oni stawali się coraz słabsi, aż w końcu umarli, jedno po drugim... W tym domu wychowywałam moją córkę. Wyszła za mąż i urodziła dziecko.

Seniorka/YouTube @Czas na historię
Seniorka/YouTube @Czas na historię
Seniorka/YouTube @Czas na historię

Tak wiele wspomnień wiąże się z tym miejscem. Niestety trzeba spojrzeć prawdzie w oczy. Nasz dom przez lata zaczął niszczeć i jakby się zapadać w sobie. Próbowaliśmy reperować go, ale kiedy naprawiliśmy jedno, psuło się coś następnego. To było jak studnia bez dna. Niezależnie od tego, ile pieniędzy wkładaliśmy w remont, wciąż było za mało.

Wielu moich sąsiadów było w podobnej sytuacji, co ja. Ostatnio jedna z sąsiadek przyszła podzielić się radosną nowiną. Jej dzieci kupiły jej mieszkanie, do którego się przeniesie. Nie będzie musiała dłużej palić w piecu i borykać się z ciągłymi problemami starego domu. Zazdrościłam jej. Też chciałabym stąd wyjechać.

Myślałam, że moje marzenie się spełnia. Córka zadzwoniła do mnie i powiedziała, że ma dobre wieści w sprawie mieszkania. Obiecali po mnie przyjechać, żeby pokazać mi mieszkanie. Cieszyłam się jak dziecko. Dojechaliśmy na miejsce. Okolica mnie zachwyciła, ale nawet w połowie nie tak, jak mieszkanie.

Budynek był czysty, schludny i ciepły. Wyjechaliśmy przestronną windą na trzecie piętro. Mieszkanie miało trzy duże pokoje. Były odnowione i ociekały słońcem. Czułam się jak w niebie. Po ruderze, w jakiej mieszkałam, tu było jak w raju.

„Który pokój będzie mój?” – zapytałam w euforii.

Córka spojrzała na mnie zmieszana.

„Wszystko zepsułaś mamo” – powiedziała w końcu. „Chcieliśmy się pochwalić, gdzie się przenosimy. Nie planowaliśmy zabierać cię do siebie. Tu jest zbyt mało miejsca dla nas wszystkich. Zresztą nie możesz zostawić swojego domu, przyjaciół i kota”.

Powiedziałam córce, że mam wizytę u lekarza i po prostu wyszłam. Nawet nie wiem, jakim cudem udało mi się dotrzeć do domu. Przez tydzień siedziałam przy telefonie, mając nadzieję, że moja córka się opamięta i przynajmniej zadzwoni mnie przeprosić. Nie zrobiła tego.

Seniorka/YouTube @Ploteczki
Seniorka/YouTube @Ploteczki
Seniorka/YouTube @Ploteczki

Na co ja miałam nadzieję? Jestem stara, jak ten dom. Nasze losy są nierozerwalnie połączone. Smutne jest tylko to, że jestem potrzebna jedynie kotu...

To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. Kiedy dzieci mojego drugiego męża wyrzuciły mnie po jego śmierci, postanowiłam zwrócić się o pomoc do córki. To był zły pomysł

Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Najnowsze informacje o zatrzymaniu Kamińskiego i Wąsika. Aż trudno uwierzyć w jakiej celi posłowie spędzili ostatnią noc. Co stanie się z politykami

O tym się mówi: Antoni K. usłyszał wyrok. Czy popularny aktor straci wolność