Kolęda, tradycyjnie kojarzona z błogosławieństwem i duchową wspólnotą, coraz rzadziej goszczona jest w polskich domach. W mediach społecznościowych ksiądz Daniel Wachowiak z parafii pw. Św. Brata Alberta w Koziegłowach pod Poznaniem podzielił się z wiernymi niezwykłym zdarzeniem związanym z tegoroczną kolędą, informuje Goniec.

Okres wizyt duszpasterskich, obecnie praktykowany w Kościele Katolickim, to czas, gdy duchowni odwiedzają wiernych, błogosławiąc im na nowy rok i pogłębiając więzi z parafianami. Jednakże, obserwuje się trend zmniejszającej się popularności kolędy wśród Polaków. Pandemia wpłynęła na zwyczaje związane z tą tradycją, a niektóre parafie przechodzą na kolędę "na zaproszenie".

Ksiądz Daniel Wachowiak podzielił się niedawno na mediach społecznościowych niezwykłą sytuacją, którą przeżył podczas wizyty duszpasterskiej. Opisując kolędę "na zaproszenie", gdzie wierni sami złożyli deklarację o chęci spotkania z duchownym, ksiądz Wachowiak napotkał niecodzienną reakcję jednej z mieszkanek.

"Idąc do parafian, którzy złożyli deklarację kolędową, wchodząc do bloku, usłyszałem od kobiety na spacerze z psem 'do mnie proszę nie dzwonić, ja nie przyjmuję'. Antykultura ateusza" - tak duchowny opisał sytuację.

Historia ta szybko wzbudziła reakcje internautów, którzy nie pozostali obojętni wobec nietypowej sytuacji. Niektórzy zwracają uwagę, że kobieta, będąc niepraktykującą, może nie zdawać sobie sprawy z formy, jaką przybrała kolęda w tym roku. Inni komentują, że reakcja jest przykładem na współczesne wyzwania i różnice kulturowe w społeczeństwie.

Tegoroczna kolęda, zamiast przynosić duchową wspólnotę, staje się tematem refleksji nad zmieniającymi się obyczajami i wyzwaniami, jakie niesie współczesność.

To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. Mój syn i synowa chcą mi rozkazywać w moim własnym domu. Nie zamierza tego tolerować

Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Marcin Prokop zaliczył wielką wpadkę. Sytuację musiała ratować Dorota Wellman