To już powoli staje się tradycją. Pod koniec miesiąca dzwoni do nas albo teściowa, albo szwagierka i proszą, żeby pożyczyć im trochę pieniędzy. Oddają, to fakt, ale nie zmienia to faktu, że ciągle są spłukane. Mąż szwagierki w żadnej pracy nie jest w stanie utrzymać się dłużej niż dwa miesiące. Nic dziwnego, że ciągle brakuje im pieniędzy.
Ostatnio dowiedziałam się jednak, że teściowa i szwagierka wyjeżdżają na dwa miesiące wakacji nad morze. Mówią, że to konieczność, bo siostrzenica mojego brata musi złapać odporność. Dziewczynka ma cztery lata i w zeszłym roku zaczęła chodzić do przedszkola. Siostra mojego męża zaraz po urlopie macierzyńskim znalazła pracę. Może nie jakoś ekstra płatną, ale zawsze to lepsze niż nic.
Posłała córkę do przedszkola. Niestety dziewczynka zaczęła ciągle chorować i ktoś musi się nią zajmować. W końcu zimą szwagierka uznała, że córka nie może dłużej chodzić do przedszkola, bo ciągle choruje. Babcia ochoczo zdecydowała się nią opiekować.
„Lepiej siedzieć ze zdrowym niż chorym” – mawia moja teściowa, dodając, że muszą zabrać ją na wakacje nad morze, dzięki czemu dziewczynka nabierze odporności i na jesień będzie mogła znów spróbować iść do przedszkola. Poradzili im to znajomi, którzy utrzymują, że od kiedy zabrali tam swoje dzieci, te nie kichają.
Teściowa od razu przyszła z prośbą do mojego męża. „Lekarze zalecają zabranie Majeczki nad morze, zarezerwowaliśmy bilety na pociąg i miejsce do mieszkania, ale nie wystarczy nam na wszystko pieniędzy. Mógłbyś nam coś dorzucić?”.
Mój mąż od razu chciał się zgodzić, powiedział, że na zdrowiu, szczególnie dziecka, nie można oszczędzać. „Trzeba im pomóc” – powiedział.
Dobrze, że się tego spodziewałam i trzymałam rękę na pulsie i od razu stanowczo powiedziałam „nie”. Nasze własne dzieci wysyłamy na wieś do mojej mamy, bo nie stać nas na wysłanie ich na porządne wakacje, a będziemy wysyłać cudze dziecko na dwa miesiące nad morze. Do tego spłacamy kredyt hipoteczny.
„Maja ma dwoje zdrowych rodziców, którzy mogą wstać z kanapy i zacząć zarabiać na potrzeby swoje i własnego dziecka! Chcą wysłać córkę nad morze, niech zarobią na wyjazd!”.
Mąż mnie posłuchał i odmówił. Kolejne tygodnie były tragiczne. Rodzina mojego męża skarżyła się wszystkim na moją bezduszność, przeklinała mnie, a teściowa non stop płakała. Mój mąż ciągle próbował mnie przekonać, ale nie zamierzałam zmieniać zdania. „Jeśli chcą jechać, niech zrobią to na własny koszt” – powtarzałam mu.
Tuż przed wakacjami teściowa oznajmiła, że i tak jadą. Znaleźli tańsze kwatery, musiały też zrezygnować ze wszystkich atrakcji. Najważniejsze jest to, że Maja spędzi czas nad morzem tak, jak zalecił lekarz. Co ciekawe, szwagierce nie pozwolono na tak długą nieobecność w pracy, dlatego zdecydowała się złożyć wypowiedzenie.
„Zdrowie mojej córki jest najważniejsze” – powiedziała.
Jak się później okazało, teściowa i szwagierka wzięły kredyt na wyjazd. Jak dla mnie to zupełne szaleństwo, ale cóż, każdy żyje, jak chce.
To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. Wigilię miałam spędzić z synem. W rezultacie byłam sama. A poświęciłam mu całe życie
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Smutne święta Cichopek i Kurzajewskiego. "Niestety, plan się nie powiódł"
O tym się mówi: Marek Czyż przeprasza za program 19:30. Padły zaskakujące słowa