Mam 45 lat i zaszłam w ciążę. Od kilku dni biłam się z myślami i po kolejnej nieprzespanej nocy doszłam do wniosku, że nie mogę urodzić tego dziecka. Już sobie wyobrażam te ciągłe oceniające spojrzenia, te szepty za plecami wszędzie gdzie pójdę. Nie jestem gotowa, żeby stać się pośmiewiskiem.
Czuję, że los się ze mnie śmieje. Zawsze marzyłam o dziecku. Kiedy wyszłam za mąż jako 23-latka. Mój mąż podobnie jak ja marzył o dużej rodzinie. Zaczęliśmy starać się o dziecko, ale nasze starania nic nie dawały. Mijał miesiąc za miesiącem, a test ciążowy za każdym razem pokazywał jedną kreskę.
Robiliśmy wszystko, żeby doczekać się narodzin dziecka. Korzystaliśmy z pomocy lekarzy, a nawet wróżek i znachorów. Odwiedzaliśmy święte miejsca z nadzieją, że ktoś tam u góry wysłucha wreszcie naszych modłów.
Próbowaliśmy metody in vitro, ale każda kolejna próba kończyła się niepowodzeniem. Wydaliśmy na to górę pieniędzy i wszystko na marne. W końcu skończyłam czterdzieści lat i się poddaliśmy. Nie podejmowaliśmy już więcej prób. Pogodziłam się z tym, że nie mamy dziecka.
Próbowałam szukać pozytywnych stron takiego stanu rzeczy. Mogliśmy swobodnie podróżować i spędzać czas jak sami tego chcieliśmy. Mamy wiele rzeczy, na które nasi znajomi mający dzieci, nie mogli sobie pozwolić, bo zawsze były ważniejsze wydatki.
Teraz skończyłam 45 lat i nagle dwie kreski na teście. Mój lekarz przekonuje mnie, że mogę urodzić dziecko. Powtarza, że jestem zdrowa i nie powinno być żadnych komplikacji ani dla mnie, ani dla dziecka.
Gdybym była choć o 5 lat młodsza, na pewno bym urodziła, ale teraz nie umiem się na to zdecydować. Już sama nie wiem, co zrobić. Czy powinnam urodzić i mieć gdzieś, co na ten temat powiedzą inni? Co byście mi doradzili?
To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. Mam dość tego, że musimy utrzymywać rodzinę męża. Chciałabym wreszcie dbać tylko o siebie
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Przybywa osób, które w Wigilię dają się ponieść kulinarnej fantazji. "Jak dla mnie może być pizza, mogą być frytki"
O tym się mówi: Nie milkną echa niespodziewanego odejścia Gabriela Seweryna. Głos w sprawie zabrała jego przyjaciółka. Uwagę zwraca jeden szczegół