Niedawno obchodziliśmy 30 urodziny siostry mojego męża. Nigdy za sobą nie przepadałyśmy i wątpię, że po tym, co się stało, to się zmieni.
Ja i mój mąż dysponujemy dwoma mieszkaniami. Jedno kupiliśmy wspólnie z mężem w trakcie trwania naszego małżeństwa, drugie odziedziczyłam po babci. Jest ono zapisane na mnie i mój mąż nie ma żadnych praw do dysponowania nim.
Zdecydowaliśmy się wynająć mieszkanie po babci i z tych pieniędzy spłacamy kredyt hipoteczny. Raty będziemy płacić jeszcze przez kilka lat, ale wróćmy do rzeczy.
Siedzieliśmy w restauracji wspólnie z krewnymi mojego męża. Była tam jego matka, babcia, ciotki i wujkowie. Daliśmy siostrze męża sporą sumę w prezencie urodzinowym, ale i tak teściowa uznała, że powinniśmy się wykazać większą hojnością.
"Synu! Twoja siostra kończy dziś 30 lat. Tak cudowny dzień zasługuje na równie wspaniały prezent. Masz dwa mieszkania i jedno z nich oddasz swojej siostrze. Ty wybierz które" - powiedziała teściowa.
Kiedy te słowa padły, ja i mój mąż zaniemówiliśmy z wrażenia. Jeszcze bardziej zaniemówiliśmy, gdy odezwała się moja szwagierka.
"Wolałabym się wprowadzić do tego mieszkania, które kupiliście. Jest ładniejsze. Kiedy będę mogła się wprowadzić" - powiedziała.
Mój mąż patrzył w osłupieniu na swoich bliskich. Dlatego zdecydowałam się wziąć sprawy w swoje ręce.
"Nie sądzicie, że mieszkanie to zbyt drogi prezent?" - zapytałam. "A do tego, skąd wam przyszło do głowy, że mój mąż ma dwa mieszkania?".
"Wyremontował mieszkanie po twojej babci, więc to jest jego mieszkanie. W naszej rodzinie jest tak, jak jest: to mężczyzna zarządza majątkiem. Jeśli chcesz nadal być członkiem naszej rodziny, będziesz przestrzegać tej zasady" - powiedziała arogancko teściowa.
"Jeśli tak, to jakim cudem solenizantka chce zarządzać swoim majątkiem, skoro nie ma męża" - odparowałam.
"Ojciec zajmie się jej majątkiem" - oświeciła mnie teściowa, wyraźnie z siebie zadowolona.
"Nie oddam wam swojego mieszkania" - powiedziałam stanowczo.
"Mama ma racje. Mamy dwa mieszkania, jedno możemy dać w prezencie" - powiedział mój mąż.
"Nie masz prawa rozporządzać moją własnością. Mieszkanie po babci dostanie po mnie nasz syn. Jeśli się nie zgodzisz, rozwiedziemy się!" - powiedziałam i wyszłam z restauracji.
Dobrze zrobiłam?
To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. Przez synową i jej rodziców tonę teraz w długach. Nie wiem, jak można zachowywać się w taki sposób
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: W trakcie poszukiwań Grzegorza Borysa natrafiono na telefon. Śledczy ustalili do kogo należał
O tym się mówi: To tu mieszka ojciec Rydzyk. Czy prowadzi życie z dala od przepychu i hucznych atrakcji