Kiedy urodziłam dwójkę dzieci, myślałam, że chociaż one zaopiekują się mną na starość. Przecież całe życie poświęciłam wychowaniu córki i syna. I myliłam się, że kiedyś odwdzięczą się tym samym. Tak bardzo się myliłam.

Kiedy zachorowałam i stałam się zdana na innych, żadne z moich dzieci nie chciało się mną zaopiekować. Trudno jest żyć ze świadomością, że twoje własne dzieci po prostu cię nie potrzebują.

Wychowywałam je sama, bo mój mąż zmarł niedługo po tym, jak urodziło się nasze drugie dziecko. Pracowałam na dwa etaty, żeby niczego im nie brakowało. Oboje są już dorośli, dobrze wykształceni. Oboje dostali dobrą pracę.

Kobieta/YouTube @Ploteczki
Kobieta/YouTube @Ploteczki
Kobieta/YouTube @Ploteczki

Dopóki byłam zdrowa i miałam siły, pomagałam im przy dzieciach. Mam dwójkę wnucząt: Michałek jest synem mojej córki i Andrzejek dzieckiem mojego syna. Zajmowałam się nimi nim poszli do przedszkola, żeby ich rodzice mogli pracować. Odbierałam ich ze szkoły, woziłam na zajęcia dodatkowe i odbierałam z nich. Zajmowałam się nimi, gdy byli chorzy.

Pewnego dnia zrobiło mi się słabo na ulicy. Trafiałam do szpitala. Właśnie wtedy poznałam miłość swoich dzieci. Wypisano mnie po tygodniu z zaleceniem, żeby się nie przemęczać i dużo odpoczywać. Mówiłam o tym dzieciom, ale one stwierdziły, że opieka nad wnukami to nie praca, tylko przyjemność.

Po dwóch miesiącach mój stan znów się pogorszył. Poprosiłam córkę, a potem syna o to, żeby zawieźli mnie na badania. Nie mieli czasu, pojechałam więc taksówką. Pewnego dnia obudziłam się i nie byłam w stanie podnieść się z łóżka. Zadzwoniłam do córki, a ta stwierdziła, że najlepiej będzie, jeśli wezwę karetkę. Tak zrobiłam..

Zabrano mnie do szpitala. Od tamtej pory nie mogę samodzielnie chodzić. Przed wypisem lekarz wyjaśniła moim dzieciom, że nie mogę zostać sama i potrzebuję opieki. Słyszałam, jak spierają się, które powinno mnie zabrać do siebie.

Córka argumentowała, że ​​ma małe mieszkanie i nie ma dla mnie osobnego pokoju. Syn stwierdził, że choć ma duże mieszkanie, jego żona spodziewa się dziecka i raczej nie zgodzi się na przeprowadzkę teściowej.

Było mi bardzo przykro, że choć poświęciłam całe życie dzieciom, nie zasługiwałam na współczucie i opiekę z ich strony. Przerwałem ich kłótnie i kazałem im obojgu wyjść! Nie chcę żadnego z nich widzieć! Dam sobie radę sama i nie będę dla nich ciężarem.

Odeszli.

A ja leżałam i płakałam na poduszkę. Jak to mogło się stać? Kiedy wyrośli na takich egoistów? Czy tak je wychowałam? Nie mogłam spać całą noc. Wróciłam do domu, wciąż nie będąc w stanie się podnieść.

Kobieta/YouTube @Czas na historię
Kobieta/YouTube @Czas na historię
Kobieta/YouTube @Ploteczki

Odwiedziła mnie sąsiadka z pierwszego piętra, dobra młoda kobieta, samotnie wychowująca córkę. Chciała mnie odwiedzić. Opowiedziałam jej o wszystkim. Zaoferowała swoją pomoc, ale skoro moje własne dzieci mnie nie potrzebują, jak mogę przyjąć pomoc od prawie obcej osoby? Sąsiadka nie zamierzała przyjąć mojej odmowy. Przyniosła mi jedzenie i zrobiła herbatę. Od tego czasu opiekuje się mną opiekuje.

Robi mi zakupy, gotouje, opłaca rachunki. Teraz moje życie całkowicie zależy od nieznajomej, a moich własnych dzieci nie obchodzi, co dzieje się z ich matką. Dzwonią od czasu do czasu i z ulgą przyjęli wiadomość, że jest ktoś, kto się mną opiekuje i mogą mieć czyste sumienie, że mnie zostawili.

Nigdy nie myślałem, że pod koniec życia spotka mnie takie coś ze strony własnych dzieci. Wychowałam niewdzięcznych egoistów.

To też może cię zainteresować: Urodziła dziecko w wieku 66 lat. Jak dziś wygląda życie najstarszej matki na świecie i jej córki

Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Dominika Gwit zdobyła się na szczere wyznanie. Aktorka straciła już wszelką nadzieję. O co dokładnie chodzi

O tym się mówi: Najpierw zwolnienie prowadzących, a teraz to. Widzów programu "Dzień dobry TVN" czekają kolejne zmiany