"Co tak ich wzburzyło? Znowu teściowie i znowu te religijne przepychanki. O ile my z Markiem jesteśmy blisko Boga, oni zdają się wchodzić z zupełnie innej strony. W przeciwieństwie do nas, którzy mamy w sercach silną wiarę, oni, niestety, są ateistami, a nasze religijne zaangażowanie uważają za coś niewłaściwego. Ich gniew wynika z tego, że nie zostali zaproszeni na chrzest naszego synka. Ale dla nas to nie tylko kolejna okazja do spotkania rodziny - to wyjątkowe przeżycie duchowe. Nie chcemy obok siebie tych, którzy wyśmiewają nasze przekonania."
Oboje, ja i mój mąż, jesteśmy głęboko wierzący. Nasza droga do siebie rozpoczęła się, gdy już byliśmy dorośli i stabilni. Po studiach przestaliśmy szukać przygód i zaczęliśmy dążyć do trwałego związku. Gdy pierwszy raz spotkałam Marka, nie mogłam uwierzyć, że tacy mężczyźni istnieją. Nie chodzi tu tylko o jego wygląd, choć jest niezaprzeczalnie przystojny. To bardziej jego podejście do życia mnie oczarowało. Tak jak ja, był on niesamowicie wrażliwy i serdeczny, pisze Styl.fm.
Szybko okazało się, że mamy jeszcze jedno ważne wspólne przeżycie - naszą wiarę. Nasze historie duchowe są diametralnie różne. Ja dorastałam w rodzinie, gdzie chrześcijańskie wartości były naturalną częścią codzienności, w przeciwieństwie do Marka, który pochodził z ateistycznej rodziny. Słuchając jego opowieści, miałam ciarki na plecach. W jego domu religię wyśmiewano, a Boga traktowano jak złośliwego dowcipkującego.
Marek odnalazł swoją wiarę jako dorosły człowiek. Miał nawet moment, kiedy myślał o zostaniu księdzem, ale zrozumiał, że to nie jest jego prawdziwe powołanie. Bóg napisał dla niego inną historię - historię naszej miłości i małżeństwa. Stał się moim mężem, moją opoką.
Dla nas chrzest naszego synka nie jest tylko formalnością. Nie urządzamy go dla uroczystości czy prezentów. To nie jest dla nas jedynie obowiązkowy rytuał. Dla nas to wprowadzenie naszego syna w duchową wspólnotę Boga, co jest dla nas czymś niezwykle ważnym. Cała reszta, to tylko dodatek.
Podjęliśmy wspólnie decyzję, że nie zaprosimy teściów na chrzest naszego syna. To może brzmieć niegrzecznie, ale oni ciągle wyśmiewają naszą wiarę. My nie zamierzamy ich nawracać ani prowadzić dyskusji na temat naszych przekonań. Szanujemy ich wybór, ale niestety, oni nie szanują naszych. Dlaczego mielibyśmy zapraszać ich na wydarzenie, które jest tak istotne dla naszej wiary, skoro nie podzielają jej wartości?
Niestety, teściowie są obrażeni i nie potrafią zrozumieć naszych argumentów. To jest nasza wyjątkowa chwila, kiedy chcemy być otoczeni tylko przez tych, którzy podzielają naszą wiarę i którzy będą się modlić za naszego synka, witając go w gronie dzieci Bożych."
To też może cię zainteresować: Więdnięcie pomidorów i ogórków to nie lada problem. Ta domowa odżywka uratuje Twoje rośliny
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Sandra Kubicka nie była w stanie powstrzymać łez. Wszystko po telefonie od lekarza. "Dlaczego to wszystko dzieje się akurat mi"