Męża poznałam przez Internet. Jesteśmy z różnych miast, więc przez długi czas nasza relacja opierała się na wymianie korespondencji. Już po pierwszym spotkaniu wiedzieliśmy, że chcemy razem iść przez życie. Jednak wizyta w domu ukochanego wprawiła mnie w osłupienie. Nie spodziewałam się tego, co tam zastałam.
Nigdy nie pomyślałabym, że podobny bałagan w domu jest możliwy, tym bardziej, że mieszkał z rodzicami. Wszystko pokrywała gruba warstwa kurzu, ściany w kuchni lepiły się od brudu, a po podłogach walały się śmieci i brudne ubrania.
Jakby tego było mało, w mieszkaniu były dwa koty, które regularnie oznaczały teren. Zapach był okropny. Wtedy też poznałam przyszłą teściową. Miała poplamione ciuchy i nieumytą głowę. I choć była bardzo sympatyczna, wrażenie, jakie zrobił na mnie ich dom, nie było najlepsze.
Po ślubie mieliśmy na jakiś czas wprowadzić się do moich teściów, choć myśl, że mam mieszkać w tym brudzie, napawała mnie obrzydzeniem. Starałam się doprowadzić dom do porządku, ale moja teściowa wyraźnie czuła się oburzona tym, co robię.
Siedzę już tylko w naszym pokoju. To jedyne miejsce w całym domu, gdzie panuje porządek. Nie wpuszczam tu też kocurów. Nie chce, żeby wszystko nimi pachniało.
Staram się odkładać każdy grosz z nadzieją, że w końcu uda nam się wyprowadzić. Z niecierpliwością czekam na dzień, w którym opuszczę brudne mieszkanie teściowej. Nie jestem pedantką, która chodzi z miotłą i ciągle coś sprząta, ale nawet dla mnie bałagan i brud, jaki mnie otacza, to za dużo.
Jak sobie z tym poradzić?
To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. "Mam jedno mieszkanie i dwie córki. Nie wiem, której z nich powinnam je zostawić. Nie chcę, żeby któraś poczuła się pokrzywdzona"
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Wojciech Glanc uderza w Krzysztofa Jackowskiego. Jasnowidz nie przebierał w słowach, mówiąc o koledze po fachu. "Ma strasznie przerośnięte ego"