Choć od śmierci Kamilka z Czestochowy minął ponad miesiąc to w sprawie skatowanego i poparzonego chłopca na jaw wychodzą nowe fakty. Do mediów trafił raport Krajowej Rady Sądownictwa, która bada działalność instytucji publicznych, w tym sądów w Olkuszu i Częstochowie na okoliczność ustalenia przebiegu postępowania wobec rodziny zmarłego chłopca.
W sprawozdaniu znalazł się zapis, który wyjątkowo poruszył internautów. Niemal od samego początku wiele komentujących osób zastanawiało się nad tym, jak mogło dojść do tragedii, skoro rodzinę monitorowało tak wiele instytucji, w tym opieka społeczna. Okazało się, że dzień po tym, jak ojczym chłopca, Dawid B. skatował ośmiolatka i doprowadził do jego ciężkich poparzeń do domu rodziny zapukali pracownicy socjalni. Dlaczego koszmar Kamilka nie wyszedł na jaw wcześniej, a dopiero 3 kwietnia, gdy służby powiadomił biologiczny ojciec chłopca?
Wraca sprawa Kamilka z Częstochowy. Internauci nie zostawili suchej nitki na pracownikach socjalnych. Śledczy ustalają, czy doszło do złamania prawa
Jak informowaliśmy kilka dni temu [zajrzyj do naszego tekstu dostępnego TUTAJ], rodzina Kamilka miała dość bogatą historię spraw sądowych, a chłopiec wielokrotnie uciekał z domu. Matka chłopca wraz z jego ojczymem i rodzeństwem zamieszkiwała w Olkuszu i opieka społeczna z tego miasta monitorowała rodzinę. W pewnym momencie przeprowadzili się jednak do Częstochowy.
To w mieszkaniu przy ul. Kosynierów doszło do największego dramatu. Kamilek widziany był w szkole ostatni raz 29 marca, a po powrocie do domu przypadkowo zrzucił telefon ojczyma ze stołu. W zemście mężczyzna skatował chłopca, oblewając go wrzątkiem i sadzając na rozgrzanym piecu. Jak już wiemy, nikt nie zareagował na cierpienie Kamilka. Następnego dnia matka powiadomiła szkołę o nieobecności syna z powodu „oblania się herbatą”. 30 marca do domu zamieszkiwanego przez Magdalenę B. i jej męża zapukali pracownicy socjalni.
30 marca 2023 r. pracownicy socjalni odbyli wizytę pod adresem zamieszkania uczestniczki postępowania M. B. w Częstochowie, na ul. K. zostali oni poinformowani przez Panią B., że małoletni K. M. jest w domu i śpi; dziecko nie zostało okazane pracownikom socjalnym; nie podjęli oni próby weryfikacji przedstawionej informacji – czytamy w sprawozdaniu KRS.
Jak informuje serwis Eska, nie byli to jednak pracownicy oddelegowani przez MOPS, którzy zaglądali do domu chłopca trzykrotnie przed wypadkiem, a Zespół Interdyscyplinarny ds. Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie powołany przez prezydenta miasta. Zdaniem KRS doszło do zaniedbań ze strony pracowników socjalnych tegoż zespołu – zaniechali bowiem dochodzenia do przyczyn snu w ciągu dnia, a także nie podjęli próby kontaktu z dzieckiem, by zweryfikować podane przez matkę informacje.
Jak informował portal "Życie News": Z ŻYCIA WZIĘTE. SYN MNIE OSZUKAŁ. OBIECAŁ MI, ŻE NA STARE LATA BĘDĘ ŻYĆ W SPOKOJU I DOSTATKU. WYSZŁO NA JAW, ŻE MUSZĘ WYPROWADZIĆ SIĘ Z WŁASNEGO DOMU
Przypomnij sobie: Z ŻYCIA WZIĘTE: KOBIETA ZDRADZAŁA MĘŻA PRZEZ WIELE LAT. LOS W ZDUMIEWAJĄCY SPOSÓB SIĘ NA NIEJ ZEMŚCIŁ. WSZYSTKO ZMIENIŁO SIĘ W ZALEDWIE JEDEN DZIEŃ
Portal "Życie News" pisał również: WKRÓTCE CZEKA POLAKÓW ISTNA INWAZJA PEWNEGO GATUNKÓW OWADÓW. TO PRAWDZIWI OWADZI „NINJA”. LEŚNICY NIE MAJĄ ŻADNYCH WĄTPLIWOŚCI. JAK SIĘ CHRONIĆ
W ostatnich dniach pisaliśmy także o: HISTORIA KAMILKA Z CZĘSTOCHOWY NIE JEST WYJĄTKIEM. WŁAŚNIE RUSZA PROCES RODZICÓW 6-TYGODNIOWEJ ZUZI. PROKURATORA POSTAWIŁA IM PORAŻAJĄCE ZARZUTY