Nazywam się Marta. Od lat jestem mężatką. Wspólnie z Witkiem doczekaliśmy się dwóch córek. Wiem, że mój mąż kocha nasze córki ponad życie. Stara się dać im wszystko. Są jego oczkiem w głowie. Jakiś czas temu dostrzegłam jednak zmianę w zachowaniu Witka. Zamartwiał się. Wybuchał. Obrywało się nawet dwóm jego małym księżniczkom. Starałam się dowiedzieć, o co chodzi?
Pytałam Witka, co się dzieje, ale on tłumaczył wszystko problemami w pracy. Nie dociekałam. Nigdy mnie nie okłamywał. Nie miałam powodu mu nie wierzyć. Te zapewnienia mnie uspokajały, brzmiały tak wiarygodnie. Liczyłam, że z czasem wszystko wróci do normy.
Tak się jednak nie stało. Witek wciąż chodził rozdrażniony, czepiał się o drobiazgi, które nigdy wcześniej nie miały dla niego znaczenia. Kiedy miarka się przebrała, zdecydowałam się na poważną rozmowę z mężem. Za nim zdążyłam to zrobić, zadzwoniła do mnie pewna kobieta.
"Wiesz, że twój mąż ma ze mną syna? Ma na imie Adaś" - te słowa zwaliły mnie z nóg.
Rozłączyłam się. Nie byłam w stanie uwierzyć w to, co właśnie usłyszałam. Czy mój mąż byłby zdalny do zdrady? - to pytanie wracało do mnie jak bumerang. Czekałam, aż Witek wróci z pracy.
Kiedy tylko wszedł do domu, zadałam mu tylko jedno pytanie: "kim jest Adaś?".
Witek był całkowicie zaskoczony. Zaczął coś mruczeć pod nosem. Nie chciałam, żeby mnie dłużej oszukiwał. Przerwałam mu i postawiłam sprawę jasno albo sam się do wszystkiego przyzna, albo sama odkryję, jaka jest prawda.
Postawiony pod ścianą przyznał, że trzy lata temu wdał się w romans z koleżanką z pracy. Jego kochanka zaszła w ciążę. Myślała, że w ten sposób uda jej się zmusić Witka do porzucenia rodziny.
Powiedział, że tamta okazała się koszmarną matką i nie chce zostawiać swojego syna na pastwę losu.
Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę. Czy to naprawdę przydarzyło się naszej rodzinie?
Trochę mi zajęło oswojenie się z tą sytuacją. Syna mojego męża poznałam przypadkiem. Spotkałam znajomą, która zaproponowała obiad w restauracji. W lokalu był mój mąż z Adasiem.
Podeszłam do nich.
"Chodźcie chłopaki do domu" - powiedziałam. Kiedy tylko wzięłam na ręce Adasia, wiedziałam, że będę w stanie wychować go, choć nie był moim biologicznym dzieckiem.
Byliśmy prawdziwą rodziną.
To też może cię zainteresować: Schorowana seniorka i jej sparaliżowany syn omal nie stracili dachu nad głową. Licytację komorniczą zablokowano w ostatniej chwili
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Niebezpieczne zjawisko zarejestrowano nad Polską. To pierwszy przypadek w tym roku. Odnotowano zniszczenia