Nie mam pojęcia, co siedzi w jej głowie. Nikt nie sprawdził, co jest nie tak z jej umyśle, więc nie wiemy. Mieszka sama, jej syn zmarł 16 lat temu. Ma dalekich krewnych, ale nie utrzymuje z nimi kontaktu. Teściowa kontaktuje się wyłącznie ze mną - swoją synową i moją córką. Zadręcza własną wnuczkę, kiedy chce ściągnąć ją natychmiast do siebie. Najczęściej jest to jakieś głupstwo.
Ona po prostu nie ma nic do roboty, więc robi, co może, aby zwrócić na siebie uwagę
Dzwoni do miejsca pracy, chociaż proszono ją, by tego nie robiła. Do mnie też próbowała się dodzwonić, ale powiedziałam, że nie powinna tego robić. Nie jestem z nią spokrewniona. Kiedy byłam zamężna, ciągle popadałam z nią w konflikty. Potem rozwiedliśmy się i po jakimś czasie były mąż zmarł.
Teraz jej wnuczka Weronika ma trzydzieści lat, jest mężatką od czterech lat, wzięła z mężem mieszkanie na kredyt hipoteczny i teraz chcą je jak najszybciej spłacić, żeby tam urodzić dziecko. Oboje ciężko pracują, a Wera opiekuje się też babcią, która nie daje jej odpocząć. Kilka lat temu była jeszcze normalna.
Nie była tak upierdliwa i absorbująca. Zaczęła też udawać, że umiera, mówią mi, żebym do niej nie chodziła, ale jak mam nie iść? Nagle umrze przeze mnie. Kilka lat temu miała mikrowylew, wtedy myślałam, że to nieprawda, ale się myliłam. Było mi wstyd, że uważałam ją za symulantkę. Wtedy lekarze powiedzieli, że nie można jej zostawiać bez opieki. Teraz moja córka leci do niej za każdym razem.
Coraz trudniej przychodzić do niej, znając jej sztuczki. Na wszelkie sposoby próbowaliśmy zatrudnić dla niej pielęgniarkę, ale ją wyrzuciła. Nie mogę tego znieść, ale nie wiem, co innego mogę zrobić. Dobrze, że na razie może mieszkać sama. Nie chcę nawet wiedzieć, co będzie dalej. Nie chcę jej zabierać do naszego jednopokojowego mieszkania, a mój obecny mąż nie chce do niej chodzić, nie potrzebuje tego.
Grażyna potrafi zadzwonić do Weroniki i rozpaczliwie wzywać ją do siebie, jakby za moment miała stanąć w płomieniach. Gdy moja córka dociera na miejsce, dowiaduje się, że babcia ją wezwała z powodu słoika przetworów, po które nie dosięgała do najwyższej półki w spiżarni. Bywało też, że wezwała mnie tylko po to, bym w jej mieszkaniu, w jej obecności, poczekała na kuriera i odebrała jej paczkę, bo ona musiałaby się uczesać, ubrać i wyglądać jak człowiek! Już więcej nie dałam się nabrać, ale moja Weronika wciąż naiwnie wierzy, że pomaga babci w trudnych chwilach...
Co o tym sądzicie?
O tym się mówi: To zła wiadomość dla Dawida Kubackiego. Kolejne dni będą decydujące