Dosłownie wtargnęła do naszego domu, bo nikogo nie uprzedziła i nie pytała, czy jest to dla nas wygodne, czy nie. Po prostu pojawiła się na naszym progu z torbami.

Podała dobry powód - jej mieszkanie wymagało pilnego remontu. Wiemy, że w podłogach są już dziury, a rury przeciekają. Zdecydowała, że ​​czas na zmiany. Jak jednak mieszkać podczas remontu? Zadecydowała więc za wszystkich i umieściła pracowników u siebie, a sama przeniosła się do nas.

Nigdy nie sądziłam, że ta miła kobieta jest do tego zdolna

Nasze relacje w pierwszych dniach były poprawne. Nie wchodziliśmy sobie w drogę, teściowa była pomocna i nie wtrącała się w nasze sprawy prywatne. Po pewnym czasie, zaczęło się jednak robić coraz bardziej niezręcznie.

Okazało się bowiem, że matka mojego męża dokładnie przeszukała naszą lodówkę i zawartość zamrażalnika, po czym dokonała gruntownej selekcji produktów. Większość przyrządziła i zjadła sama pod naszą nieobecność, a żywność, do której nie zdążyła się dobrać, została rozmrożona i zwyczajnie się zepsuła.

Wszystko wydało się, gdy pewnego dnia wróciłam z pracy do domu i zauważyłam, jak teściowa pospiesznie wrzuca do kosza na śmieci kapiący wodą foliowy worek. Gdy zapytałam ją, co tak szybko wrzuciła do śmieci, machnęła jedynie ręką i powiedziała, że klopsiki mielone nie są odpowiednim jedzeniem dla jej syna.

Zdenerwowałam się, gdyż zrobiłam zapasy nie po to, by teraz ktoś inny je przeglądał i wyrzucał jedzenie do śmieci. Ogólnie rzecz biorąc, teściowa mieszkała u nas jakieś pół roku, w ciągu którego całkowicie opróżniła nasze zapasy, łącznie z tymi, które schowane były w spiżarce.

Wszelkie przetwory, jakie robiłam nocami, gdyż w ciągu dnia nie miałam czasu, wylądowały w koszu na śmieci, lub zostały kompulsywnie zjedzone przez teściową. Byłam tak wściekła, że gdy tylko wrócił do domu mój mąż, kazałam mu natychmiast porozmawiać ze swoją matką. Skończyło się na tym, że teściowa spakowała wszystkie swoje rzeczy i urażona poszła do hotelu.

Zerknij: Z życia wzięte. Babcia oczekiwała od 5-letniej wnuczki zaproszenia na przyjęcie urodzinowe. Telefonu nie było, więc się na nią obraziła

O tym się mówi: Dyrektor dębickiego szpitala zabiera głos w sprawie odejścia 32-letniej Justyny. Odpiera zarzuty rodziny