Mieszkam na wsi, hoduję drób, bydło, mam własny ogródek. Niemal wszystko, co wyrosło, biorę na rynek i sprzedaję. Nie potrzebuję dużo i nie zawsze mam wystarczającą ilość pieniędzy. Mąż zmarł, gdy córka nie miała nawet dziesięciu lat. Od tego czasu sama wychowuję Martynę. Teraz jest dorosła i prawie się ze mną nie kontaktuje.

Co się stało z naszymi relacjami...

Jako dziecko Martyna była bardzo serdeczną i dobrą dziewczynką. Zawsze wysłuchała i pomogła. Uczyła się dobrze. Jednym słowem złoto, a nie dziecko. Nie zmieniła się nawet po ślubie. Byłam dla niej ważniejsza nawet niż jej własne dzieci i mąż. Teraz domyślam się, że może dlatego jej małżeństwo tak szybko się rozpadło. Rozwód był bardzo trudny dla mojej córki.

Dużo płakała, nic nie jadła i nie chciała się z nikim widzieć. Ledwo udało mi się ją przekonać do skorzystania z pomocy psychologa. To prawda, że ​​szybko tego pożałowałam, bo zamiast leczyć, ten psycholog zaczął romansować z moją córką i nastawić ją przeciwko mnie.

Warto powiedzieć, że jest od niej prawie dwadzieścia lat starszy. Zawrócił w głowie biednej dziewczynie, a teraz Martyna odmawia rodzinie spotkań! Po jego „konsultacjach” moja córka zaczęła mnie oskarżać o wszystkie swoje problemy, a później zaczęła dzwonić najwyżej raz w miesiącu. Nie zapraszają mnie do siebie, widujemy się tylko u mnie lub w jakiejś kawiarni. Wszystkie spotkania odbywają się wyłącznie pod okiem zięcia.

Na Boże Narodzenie przyszli mi życzenia, byłam wtedy po prostu bardzo chora. Zamiast zostać ze mną, a przynajmniej zapytać, czy nie potrzebuję czegoś z apteki, poszli odwiedzić jego znajomych. Martyna powiedziała, że ​​nic mi nie będzie, a wszystkie apteki były już zamknięte na święta.

Córka nie zadzwoniła ani następnego dnia, ani nawet tydzień później, a kiedy ja sama nie wytrzymałam i zadzwoniłam, moja córka spokojnie powiedziała, że ​​tylko próbuję nią manipulować i dlatego się nie martwi. Byłam zszokowana tym stwierdzeniem.

Gdy moja córka miała urodziny, doskonale wiedziałam, że nie zostanę zaproszona. Po chwili namysłu zebrałam dwie pełne torby domowych produktów i pojechałam odwiedzić Martynę. Swoją wizytę zapowiedziałam, gdy byłam już pod jej drzwiami. Córka szybko dała mi herbaty do picia i zaczęła mnie odsyłać, bo niebawem miał nadejść zięć, który mógłby się zezłościć na mój widok.

Nie rozumiem, co tu jest takiego strasznego, że matka przyjechała odwiedzić swoją jedyną córkę? Całe życie żyłam dla niej, a teraz nagle stałam się niepotrzebna. Koleżanka powiedziała mi jakiś czas temu, że Martyna unika mnie, bo wcześniej rozpadło się jej małżeństwo przez moją zaborczość. Ponoć żądałam od córki tego wszystkiego, czego oczekiwałam, zanim wyszła za mąż. Co w tym takiego?! Przecież dzieci mają zobowiązania wobec rodziców aż do śmierci!

Zerknij: Naukowcy udowodnili, że psy nas rozumieją. Mogą zrozumieć, co do nich mówimy

O tym się mówi: Antek Królikowski tłumaczy się z zatrzymania przez policję. Wydał w sprawie oficjalne oświadczenie