Jestem najstarszym dzieckiem. Ale mimo to muszę zdawać relację z moich czynów przed mamą, jakbym była jakąś nastolatką.

Zrozumiałabym jej niepokój, gdybym miała 17 czy 20 lat. W tym wieku większość ludzi dopiero zdobywa doświadczenie życiowe. Oczywiście w tym wieku potrzebujesz porady i wskazówek osoby dorosłej. Jest to konieczne, aby skierować dziecko na właściwą drogę.

Ale ja wcale nie mam 17 lat. Od dawna nie jestem głupią dziewczynką - jestem kobietą. Mam za sobą duże doświadczenie. Byłam kilkakrotnie zamężna, mam dwoje prawie dorosłych dzieci.

A moja mama chyba tego nie widzi. Cały czas pyta - "co kupiłam?" lub „skąd pochodzą pieniądze?” Sugeruje mi, że nie pracuję i siedzę na garnuszku u innych. Nie rozumiem, dlaczego tak bardzo interesuje się moim życiem.

Moja mama nieustannie terroryzuje mnie swoimi pytaniami i instrukcjami. Jakbym nie poradziła sobie bez jej słowa. Denerwuje mnie tak bardzo, że jestem gotowa uciec na krańce świata.

Moja mama mieszka niedaleko mnie, więc często ją odwiedzam. Z dziećmi przyjeżdżamy do niej na kilka dni, aby odpocząć od miejskiego zgiełku.

W tym czasie tylko moje dzieci cieszą się wolnością, a ja pomagam mamie w pracach domowych. Ma własny inwentarz do posprzątania.

Po tym szczęśliwym weekendzie gdy już wracam z dziećmi, oczywiście moja mama wpycha mi swoje jedzenie: ziemniaki, buraki, kapustę itp. Już jej kilka razy tłumaczyłam, że tego nie potrzebuję. Ale ona nadal mnie nie słucha. Albo udaje, że nie rozumie, o czym mówię.

Wieczorem zbiera ogromne torby, a rano wkłada je do mojego samochodu. Nawet nie mam czasu, żeby się nad tym zastanowić, bo mam worek z jakimiś piklami. Nie wyrzucę ich na ulicę, a zwrócić nie mogę.

Mama natychmiast szybko ucieka i znajduje się za bramą, skąd macha do mnie z radosnym uśmiechem. Nie pozostaje nic innego, jak przyjąć te dary.

Być może moja mama myśli, że nie mam dość pieniędzy, bo zabieram jej jedzenie. Ale tak nie jest. Dosłownie wciska mi je w ręce, a potem robi mi wyrzuty.

Potem zaczyna do mnie pisać, żeby pomóc jej w gospodarstwie domowym. Chciałabym to robić, ale nie mogę. Pracuję cały dzień, wracam do domu zmęczona jak pies. Nie mogę ruszać nogami. A moja mama prosi, żebym do niej przyszła. Ale jak?

Oczywiście mogę przyjechać w weekend, ale to też jej nie zadowola, a poza tym nie zawsze mam na to siłę. W ciągu tygodnia w domu nagromadza się tyle pracy, że nie mam czasu na ogarnianie gospodarstwa domowego mojej mamy.

Moja rodzicielka często interesuje się też moimi zakupami. Mówi, czego potrzebuję, a czego nie. Odpowiadam na to spokojnie, zgadzam się, choćby po to, żeby nie tracić nerwów, ale już mam dośc.

Kiedyś postanowiłam wyremontować wnętrze swojego pokoju. Mieliśmy dużą i starą szafę - postanowiłam ją wymienić na nową. Wziąłam pieniądze z oszczędności i poszłam do najbliższego sklepu meblowego. Tam kupiłam ładną i wygodną szafę.

Wieczorem monteży przynieśli ją do mnie i umieścili w pokoju. Tego samego dnia przyszedł do mnie mój brat, dobrze się bawiliśmy i rozmawialiśmy. Pogratulował mi nowej rzeczy i wyszedł.

Następnego ranka, zanim zdążyłam się obudzić, zadzwoniła moja mama. Ona już wszystko wiedziała. I zaczęły się pytania: Dlaczego wydałaś tak dużo? Po co ci ta szafka, przecież stara nadal była w dobrym stanie.

Nie mogłam tego znieść i byłam wobec niej niegrzeczna. Teraz nie wiem, co robić. Czy można jakoś naprawić z nią relację?

To też może cię zainteresować: Niepokojąca zbieżność wizji ojca Pio i śląskiej wizjonerki. Kiedy nadejdą dni ciemności? Czy czeka nas nieuchronny koniec wszystkiego

Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Irana Santor przez lata milczał o tych traumatycznych wydarzeniach. Wreszcie zdecydowała się opowiedzieć, co ją spotkało

O tym się mówi w Polsce: Zła wiadomość dla miłośników bardzo popularnej przyprawy. Sanepid wycofał partię jednej z nich. Co znaleziono w jej składzie