Mam 47 lat. Jestem zwykłą kobietą. Można powiedzieć o mnie "szara myszka". Nie olśniewająco piękna, bes super figury. Samotna. Nie wyszłam za mąż. Szczerze mówiąc nie chcę mieć męża. Mężczyźni są jak zwierzęta, które po prostu jedzą i wylegują się na kanapie. Zresztą nikt nigdy mi się nie oświadczył. Nie chodzę też na randki. Moi starsi już rodzice mieszkają w Warszawie.

Jestem jedynaczką, bez sióstr, bez braci. Są kuzyni, ale nie mamy ze sobą kontaktu. Nie potrzebuję tego. Od 15 lat mieszkam i pracuję w Gdańsku. Pracuję zdalnie. Mieszkam w zwykłym wieżowcu w dzielnicy mieszkalnej. Nie mam dzieci i mówiąc szczerze, niespecjalnie za nimi przepadałam.

W sylwestra pojechałam do Warszawy odwiedzić rodziców. Jeżdżę do nich raz w roku. Wzięłam się za porządki. Umyłam lodówkę. Postanowiłem wyrzucić wszystkie stare mrożonki - pierogi, kotlety.

Włożyłam je wszystkie do pudełka, żeby wyrzucić wszystko do kosza. Wsiadłam do windy, w której jechał chłopiec, miał około 7 lat. Widziałam go kilka razy wcześniej z mamą i siostrą. Wpatrywał się w trzymane przeze mnie pudełko. Ruszyłam do kontenera, a on poszedł za mną. Zapytał, czy to do wyrzucenia? Powiedziałam mu, że jeśli chce, może to sobie wziąć, przynajmniej nie zgnije!

Ostrożnie zebrał torby, zamknął je i przycisnął do piersi. Zapytałam, gdzie jest jego matka? Powiedział, że jest chora, podobnie jak jego siostra. Nie mogą wstać, dodał. Odwróciłam się i poszłam do domu. Weszłam do mieszkania, postawiłam obiad na kuchence. Jednak nie dawało mi to spokoju. Ten chłopiec nie mógł mi wyjść z głowy.

Nigdy nie byłam specjalnie empatyczna i nie miałam też ochoty pomagać. Ale tym razem coś mnie ruszyło. Szybko zabrałam to, co było w domu do jedzenia: kiełbasę, ser, mleko, ciastka, ziemniaki, cebulę, nawet porwałam kawałek mięsa z zamrażarki, który wcześniej zdecydowałam się tam zostawić. Wyszłam i dopiero przy windzie zdałam sobie sprawę, że nawet nie wiem, na jakim piętrze mieszka chłopiec z rodziną.

Piętro po piętrze zaczęłam go szukać, miałam szczęście, po dwóch piętrach ten dzieciak otworzył mi drzwi. Był zaskoczony, ale po chwili cofnął się, wpuszczając mnie do środka. Mieszkanie było bardzo skromne, ale i bardzo czyste. Jego mama leżała na łóżku, zwinięta w kłębek obok dziecka. Na stole leżała miska z wodą, obok stały jakieś szmatki. Najwyraźniej próbowali w ten sposób zbić gorączkę. Dziewczynka też spała, coś niepokojąco bulgotało w jej piersi.

Czy masz tabletki? Zapytałam chłopaka. Pokazał mi co ma. Praktycznie wszystkie były przeterminowane. Podeszłam do dziewczynki i dotknęłam jej głowy. Była gorąca. Otworzyła oczy, spojrzała na mnie tępo.

Potem usiadła nagle: Gdzie jest Andrzej? Wyjaśniłam, że jestem sąsiadką. Zapytałam, jakie objawy ma ona i dziecko. Zadzwoniłem po karetkę. Kiedy jechali, dałam jej herbatę i kiełbasę. Jadła bez kłótni, najwyraźniej była bardzo głodna. Jakim cudem jeszcze karmiła piersią?

Przyszli lekarze, zbadali ją, przepisali dziecku mnóstwo leków, a nawet zastrzyki. Poszełam do apteki i wszystko kupiłam. Poszłam też do sklepu, kupiłem mleko, wszelkiego rodzaju jedzenie dla niemowląt. Z jakiegoś powodu kupiłam zabawkę. Jakaś śmieszna małpa w cytrynowym kolorze. Po prostu nigdy nie kupowałam prezentów dla dzieci.

Poznałam jej historię. Nazywała się Anna i miała zaledwie 26 lat. Pochodziła z Krakowa, nawet nie z samego miasta, ale z jego peryferii. Jej tata zmarł niedługo po tym, jak się urodziła. Poraził go prąd w pracy. Jej mama została sama z małym dzieckiem, bez środków do życia. Zaczęła pić.

Kiedy Anna miała trzy latka, sąsiedzi jakoś znaleźli babcię we Wrocławiu, zabrała dziewczynkę dla siebie. Kiedy miała 15 lat, babcia wszystko jej opowiedziała. Okazało się, że jej mama zmarła na gruźlicę. Babcia była powściągliwa, chciwa i dużo paliła.

W wieku 16 lat Anna zaczęła pracę w pobliskim sklepie. Najpierw rozkładała towar, potem zaczęła pracę jako kasjerka. Rok później zmarła jej babcia. Anna została sama. W wieku 18 lat poznała faceta, który obiecywał, że się z nią ożeni. Ale kiedy zaszła w ciążę, zniknął. Pracowała do końca, wiedziała, że może liczyć tylko na siebie.

Kiedy urodziła, już po miesiącu wróciła do pracy. Właściciel sklepu, do którego wróciła do pracy, zgwałcił ją. Nie raz. Grioził jej, że ją zwolni i nie znajdzie żadnej innej pracy. Kiedy dowiedział się, że jest w ciąży, dał jej pieniądze i kazał nigdy więcej nie pokazywać mu się na oczy.

Oto jej historia. Wszystko to powiedziała mi tamtego wieczora. Podziękowała za wszystko i powiedziała, że ​​odrobi kwotę, sprzątając lub gotując. Zapewniłam ją, że nie trzeba i nico zmieszana po prostu wyszłam.

Nie spałam całą noc. Myślałam. Moje życie wydało mi się takie puste i bezsensowne. Zdałam sobie sprawę, jak mało się staram. Nie dbam o moich rodziców, nie dzwonię do nich. Zjawiam się raz. Nie mam nikogo bliskiego. Tylko pracuję i odkładam pieniądze. Przez lata zgromadziła się przyzwoita kwota, której nie mam na kogo wydać. A tu, tak blisko, ludzie nie mają co jeść. Nie mają pieniędzy na leki. Rano przyszedł mały Andrzej, wręczył talerz naleśników i uciekł.

Stałam na progu z tym talerzem w dłoniach, a ciepło tych gorących naleśników jakby mnie ożywiło, wydawało mi się, że lód na moim sercu zaczął topnieć. Czułam tak wiele na raz. Chciałam jednocześnie płakać, śmiać się i jeść naleśniki...

Niedaleko domu rodziców jest małe centrum handlowe. Poszłam tam od razu. Nie miałam jednak pojęcia, jaki rozmiar ciuchów powinnam wziąć. Właścicielka zaproponowała, że pójdzie ze mną i to sprawdzi.

Nie wiem, czy to chęć zarobienia pieniędzy, bo zdała sobie sprawę, że dużo wezmę, czy była pod wrażeniem mojej troski. Godzinę później pakowała mi już cztery duże torby z ubraniami dla dziewczynki i chłopca. Kupiłam też koc, poduszki i pościel. Kupiłam jedzenie i witaminy. Chciałam kupić wszystko. Czułam się potrzebna, jak nigdy. Zaprosiłam ich do siebie.

Dzieciaki nazywają mnie ciocią Ritą. Nawet nie wiedzą, jak zmienili moje życie. Zacząłam częściej dzwonić do rodziców. Codziennie po pracy biegnę do domu. Wiem, że na mnie czekają. Wiosną jedziemy do Warszawy. Razem. Bilety kolejowe już kupione.

A ty po co i dla kogo żyjesz ??? Pomyśl o tym.

To też może cię zainteresować: Niepokojąca zbieżność wizji ojca Pio i śląskiej wizjonerki. Kiedy nadejdą dni ciemności? Czy czeka nas nieuchronny koniec wszystkiego

Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Irana Santor przez lata milczał o tych traumatycznych wydarzeniach. Wreszcie zdecydowała się opowiedzieć, co ją spotkało

O tym się mówi w Polsce: Zła wiadomość dla miłośników bardzo popularnej przyprawy. Sanepid wycofał partię jednej z nich. Co znaleziono w jej składzie