Nie mam powodu, by nie wierzyć w tę i dlaczego miałby coś takiego wymyślić. Jeśli tak stało się naprawdę, to ta sytuacja wyglądała niczym z horroru!

Ich dziadek - człowiek starszej daty o tradycyjnych poglądach zmarł dawno temu. Jednak kiedy jeszcze żył, mieszkał osobno, w swoim mieszkaniu. Po pogrzebie brat mojego kolegi postanowił osiedlić się w mieszkaniu po dziadku.

Wspólnie z moim kolegą zaplanowali dzień i przyjechali, aby uwolnić mieszkanie od „śmieci”, uporządkować rzeczy dziadka, coś wyrzucić, wprowadzić ład.

Posortowali ubrania, powkładali je do worków - aby wiedzieć, co wyrzucić, a co jeszcze można komuś dać. Położyli torby przy wyjściu z mieszkania i usiedli na sofie, żeby odpocząć. Nagle słychać było głośne kroki, jakby ktoś szedł korytarzem. Ale w mieszkaniu nie było nikogo poza nimi!

Przerażeni wyjrzeli na korytarz - nikt! Cóż, nigdy nie wiadomo, pomyśleli, że im się przesłyszało... Mój przyjaciel ubrał się i poszedł do domu. A jego brat został na noc w mieszkaniu.

To był dopiero początek...

Nagle w środku nocy telefon od przebywającego tam brata kolegi - przyjedź szybko! Głos był zmartwiony, przestraszony. Przyjaciel zerwał się, ubrał i pobiegł do mieszkania dziadka. "Przyszedłem, wszedłem - na pierwszy rzut oka wszystko wydawało się spokojne, ściany były na miejscu, nie było obcych. Tylko brat, cały biały, przestraszony, pokazuje „cicho” z palcem przy ustach." - mówi kolega.

Po raz kolejny wyraźnie słyszeli czyjeś kroki. Jakby ktoś powoli, ale pewnie szedł tym korytarzem, minął ich, wszedł przez drzwi do łazienki i... odkręcił tam wodę. Słysząc odgłos wody wylewającej się z kranu, on i jego brat wybiegli z tego mieszkania tak szybko, jak tylko potrafili. Bratu udało się tylko szybko zdjąć kurtkę z wieszaka i wyskoczyć w kapciach i spodenkach. Postanowili nie wracać tam ponownie!

Następnego dnia mieszkanie zostało wystawione na sprzedaż przez spadkobierców. Przyjaciel i brat przekazali klucze pośrednikowi nieruchomości i nawet nie przyszli na prezentacje, to było takie przerażające. Ale kiedy znaleźli się tacy, którzy chcieli kupić dom, mimo wszystko musieli iść do mieszkania na oględziny i podpisać umowę kupna-sprzedaży.

Przekraczając próg mieszkania, włosy im stanęły dęba... Wszystko, co zostało zebrane w workach przez cały dzień sortowania, leżało na swoim dawnym miejscu! To wręcz nie do wiary! W tym samym miejscu, w którym były przechowywane za życia dziadka. Ubrania były starannie zawieszone na wieszakach. Na korytarzu leżały porozrzucane puste worki.

Dobrze, że kupującym spodobało się mieszkanie i od razu je kupili. Nie musieli tam ponownie wracać. Nowi właściciele nigdy nie dzwonili i nie mówili, że w mieszkaniu coś jest nie tak. Za otrzymane pieniądze kupili sobie dom w nowym budynku, aby z pewnością obyć się bez przerażających incydentów.