Sąsiedzi przyjeżdżają do wsi tylko latem, na zimę wyjeżdżają do miasta. A matka zostaje sama, w czterech ścianach solidnego domu, pod wycie zimnego wiatru. Światła są tu często wyłączone, więc nie można też oglądać telewizji.
Dom został sprzedany, moja matka została zabrana. Od pierwszego dnia zaczęła porządkować w mieszkaniu. Cały dzień chodzi ze szmatą i ściera kurz, którego nie ma. I uczy tego moją żonę.
Moja Anna zaczęła narzekać, że teściowa (moja mama) na każdym kroku wyraża swoje niezadowolenie: źle obierała ziemniaki, źle myła naczynia, nie prasuje poprawnie koszul dla męża, czyli dla mnie.
Najpierw poprosiłem Annę, żeby nie zwracała uwagi na te starcze docinki, a potem zdałem sobie sprawę: coś trzeba zrobić. Mama dba o mnie na każdym kroku: przygotowuje dania, które kochałem jako dziecko; sprawdza kieszenie, aby zawsze była czysta chusteczka. A ostatni incydent całkowicie mnie wkurzył. W środku nocy (właśnie zaczęliśmy się kochać z moją żoną) mama bezwstydnie wpada do naszej sypialni i prosi mnie o odmierzenie jej kropli na bezsenność. Ona, widzisz, nie widzi dobrze.
Po tym incydencie założyłem zamek w sypialni i zaczęliśmy zamykać nasz pokój przed moją matką.
Wiesz, co wymyśliła? Przyprowadziła sąsiadkę i zaczęła jej narzekać, że jej syn trzyma wszystko pod kluczem, nie pozwala jej jeść, a synowa jest niechlujem — codziennie zapomina odkurzyć meble. I nie umie gotować. Chociaż moja Anna gotuje bardzo smacznie.
Jednak plotki rozeszły się po całym budynku i pewnego dnia, kiedy zasiedliśmy do obiadu, do naszych drzwi zawołali nieznajomi, około pięciu osób, i przedstawili się, że są członkami komisji dla osób starszych i niepełnosprawnych. Ponoć otrzymali sygnał, że kpimy z naszej starej matki i ją zaniedbujemy. Słysząc tę rozmowę, nasza mama pociągnęła nosem, odeszła od stołu i schowała się w swoim pokoju.
Niespodziewani goście
Wraz z żoną zaprosiliśmy członków komisji do sprawdzenia warunków życia naszej matki. Czystość i porządek lśniły wszędzie, a pachnący obiad zamarł na stole.
- Swoją drogą, gdzie jest mama, dlaczego nie ma jej z tobą przy stole?
- Usłyszała was i poszła do siebie — odpowiedziałem.
Członkowie komisji weszli do jej pokoju: moja mama leżała na łóżku i jęczała. Wyjaśniła, że czuła się źle, a dzieci nawet nie pytały o jej stan zdrowia.
Opowiedziałem niespodziewanym gościom sytuację. Ci ludzie zrozumieli mnie i zaproponowali, że wyślą mamę do płatnego sanatorium. Pod pretekstem konieczności leczenia matkę można wysłać do tego sanatorium i odwiedzać ją w weekendy.
Oferta była kusząca. Co więcej, każdy grosz ze sprzedaży domu mojej matki był bezpieczny i zdrowy.
Mama długo stawiała opór, ale w końcu przekonaliśmy ją, że należy chronić zdrowie i wysłaliśmy mamę do sanatorium dla osób starszych i niepełnosprawnych.
Co stało się później — nie uwierzysz. Nasza mama spotykała się ze starym mężczyzną po 70-ce i zapowiedziała, że niedługo ona i „Michałek” przeprowadzą się do nas.
W drodze skomponowałem informację, że sprzedajemy mieszkanie i wyjeżdżamy na północ. A jeśli „Michałek” ma się ożenić, to niech znajdzie mieszkanie dla siebie i przyszłej żony.
A potem przyszedł „pan młody” z całą klatką piersiową w tatuażach.
I zaczął mnie karcić obscenicznymi słowami. Na przykład, jakim jesteś synem, że nie pozwolisz swojej matce wrócić do domu. Wyjaśniłem mu, że mój dom jest mój, że robię z nim, co chcę. A pieniądze otrzymane ze sprzedaży domu mojej matki zainwestowałem w sanatorium na jej utrzymanie.
"Narzeczony" z pięściami do mnie — personel sanatorium ledwie go uspokoił. Mama płacze i prawie zemdlała.
Przez miesiąc nie chodziłem do niej zły na siebie: a po co ją po prostu przywiozłem ze wsi?
Nagle telefon z sanatorium: zmarła twoja matka. Sami zajmiecie się pochówkiem, czy zaufasz naszej służbie rytualnej? Skłamałem, że jestem bardzo zajęty i ufam rytualnej służbie sanatorium, która przeprowadzi ceremonię.
Po otrzymaniu wiadomości nie wiedziałem, czy mam być smutny, czy szczęśliwy?
Moja żona właśnie trafiła do szpitala, urodziło się nasze pierwsze dziecko. Więc sam poszedłem na pogrzeb mojej matki. Zgodnie z tradycją chrześcijańską pochowaliśmy ją wraz z księdzem. „Narzeczony” nie był obecny ani na pogrzebie, ani na uroczystej kolacji. Mówią, że popełnił poważną kradzież u jednego z pracowników sanatorium i trafił do więzienia.
Wybacz mi mamo, że nie schroniłem Cię w moim mieszkaniu z Twoim „ukochanym”. Może myliłem się, że tak zrobiłem?
Co powiecie, drodzy internauci?
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: CZY PO 17 STYCZNIA WRÓCIMY DO NORMALNOŚCI? WSZYSTKO WSKAZUJE NA TO, ŻE RZĄD SZYKUJE DLA NAS NOWE OBOSTRZENIA. GŁOS NA TEN TEMAT ZABRAŁ PIOTR MÜLLER
O tym się mówi w Polsce: MINISTERSTWO POTWIERDZIŁO DONIESIENIA. MOWA O REKOMPENSACIE FINANSOWEJ W WYSOKOŚCI 80 PROCENT. WICESZEF RESORTU ZDRADZIŁ WSZELKIE SZCZEGÓŁY
O tym się mówi na świecie: POWSTANIE REJESTR ANTYSZCZEPIONKOWCÓW? PIERWSZY KRAJ W EUROPIE INFORMUJE O SPORZĄDZENIU SPISU OSÓB NIEZASZCZEPIONYCH NA KORONAWIRUSA