Ciocię Ninę odwiedziałam każdego lata, mimo że mieszkała bardzo daleko, prawie sześćset kilometrów od naszego maista.
O innej porze roku dzwoniłam do niej przez telefon. Ciocia Nina mieszkała w dwupokojowym apartamencie sama. Jej mąż dawno umarł, a dzieci nigdy nie miała. W zeszłym roku bardzo zachorowała i trafiła do szpitala.
We wsi, w której mieszkała, miałam wielu krewnych ze strony matki, między innymi trzy siostry cioteczne i ich dzieci, które mają ze sobą świetny kontakt. Żadna z nich nie zajęła się ciotką. Niną opiekowała się obca osoba, pielęgniarka.
Pomagałam cioci, jak tylko mogłam. Kupowałam i wysyłałam jej lekarstwa, ale jej choroba postępowała, w końcu miała już 75 lat. Dzwoniłam do niej codziennie, aż pewnego dnia telefon odebrał ktoś inny i powiedział, że "cioci już nie ma". Byłam w szoku. Kochana Nina zmarła.
Nie wiedziałam, co robić. Zadzwoniłam do koleżanki z pracy i poinformowałam, że nazajutrz nie pojawię się w biurze. Pojechałam na dworzec, kupiłam bilet na autobus i jechałam nim prawie dziewięć godzin.
Droga była długa i męcząca. Cały czas myślałam o mojej zmarłej cioci, z którą się nie pożegnałam. Przybyłam do wioski w nocy, w której powitali mnie inni członkowie rodziny, którzy od razu powiedzieli, że wszystkie oszczędności ciotki poszły na leczenie, a to, co pozostało, zostanie przeznaczone na pogrzeb, ale ja w tamtej chwili nie myślałam o żadnych pieniądzach.
Na stypie czułam się jak intruz. Posadzono mnie przy stole z zupełnie obcymi ludźmi, a cała reszta rodziny jadła przy innym. Wydawało mi się to dziwne. A potem usłyszałam, że ciocia Nina zostawiła mieszkanie, ale zdaniem większości powinno ono trafić do jednej ze wspomnianych wyżej sióstr ciotecznych.
Ok, w porządku. Niczego nie oczekiwałam. Dzięki Bogu mam własne mieszkanie w mieście. Ale nie spodobało mi się to, że nikt nie pytał mnie o zdanie. Miałam wieczorem wrócić do domu, ale okazało się, że stypa się przedłużyła, więc chciałam zadzwonić do kolegów z pracy, by ich o tym poinformować, jednak telefon nie odbierał.
Ta cisza mnie martwiła. Próbowałam kontaktować się z nimi jeszcze przez kilka dni, nawet jak już wróciłam do domu, ale bezskutecznie. Jednym słowem - wyrzucono mnie z pracy bez żadnej zapowiedzi.
Razem z mężem postanowiliśmy więc, że w takiej sytuacji będę potrzebowała przysługującego mi majątku po cioci. Na początku nie chciałam się na to zgodzić, ale wiedziałam, że mieszkanie Niny zostanie sprzedane za około kilkaset tysięcy, więc część spadku powinna trafić do mnie. Dzwoniłam do sióstr ciotecznych, ale one również nie odbierały telefonu. Zostałam bez pracy i bez spadku.
Czuję się urażona. Minęły już trzy lata, odkąd rodzina ciotki się do mnie nie odzywa.
O tym się mówi w Polsce: CZY NAJSTARSI POLACY MOGĄ SIĘ SPODZIEWAĆ NOWEGO PROGRAMU WSPARCIA? TO JUŻ POTWIERDZONE! BĘDZIE ZUPEŁNIE NOWA POMOC DLA SENIORÓW. MOWA O 40 MLN ZŁOTYCH
O tym się mówi na świecie: KSIĘŻNA DIANA ZŁAMAŁA KRÓLEWSKIE TRADYCJE ŚWIĄTECZNE PODCZAS PIERWSZYCH ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA Z KRÓLOWĄ ELŻBIETĄ II. CO SIĘ STAŁO
Z życia gwiazd: KSIĘŻNA KATE I KSIĄŻĘ WILLIAM ZDECYDOWALI SIĘ NA WYJĄTKOWY GEST Z OKAZJI BOŻEGO NARODZENIA. TO ŚWIĄTECZNA NIESPODZIANKA DLA DROGICH PARZE OSÓB